Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Lubię...
17 sierpnia 2009
bardzo lubię, nad wyraz lubię kiedy zostawią mnie samą w domu. Oba moje oswojone potwory poszły sobie do kina, więc siedzę i dumam, jakby te 2 godzinki wykorzystać. Zaczęłam od ryżu z kurczakiem w potrawce i Vitalii. Kiedyś, kiedyś zamarzyłam, żeby wyprowadzić się od rodziców i zamieszkać we własnym mieszkanku, nacieszyć byciem sam na sam z 4 ścianami. Nawet udało mi się zrealizować tą mrzonkę, ceny jeszcze wtedy nie wybujały hop do góry, kredyt przyznali i 27 m2 własnej podłogi stanęło otworem. Ledwo zdążyłam się z moimi ścianami oswoić i zadomowić a już pojawił sie w drzwiach Tomasz. Mieszkaliśmy wtedy 100 km od siebie i mój adorator wizytował mnie po 2, 3 razy w tygodniu. Na początek zostawił swoją szczoteczkę do zębów a potem już sam został. Nie zdążyłam nacieszyć się swoim panieńskim mieszkankiem dlatego teraz każda chwila bez rodzinnego zaplecza wydaje mmi sie taka cenna. Tym bardziej, ze już za miesiąc zrobi się tu jeszcze bardziej rojno i gwarno. Nic. Cieszmy się tym co mamy!!!
nonos
18 sierpnia 2009, 19:26Kumać, rozumieć;-) Ja przeszłość też mam ludźmi zapełnioną, więc natchnęłaś mnie, że to i może z tego powodu dziką rozkoszą napełniają mnie rzadkie chwile wybycia Dziecia poza próg;-) U mnie: najpierw pokój dzielony z młodszą siostrą, potem internat z 3. współspaczkami, potem stancja - (od 3 do 12 sztuk bywało), potem akademik w 4-osobowym pokoju. A potem już nastał dzieć i od lat 18 siedzi mi na karku;-)