Chwilowo jestem sama w domu, nie licząc Soni. Generalnie mam zapierdziel i bardzo niewiele wolnych sekund, które mogłabym przeznaczyć dla siebie. Tłumaczę sobie zwięźle, ze siedziałam prawie 10 miesięcy w domu robiąc to i owo, na wszystko mając czas, ze teraz nadeszła pora na zycie w sprincie.
Byliśmy na tych domkach. Super, komfortowo i tanio. Hot pot w deszczu to jest to! Robiłam za marchewkę. Majka wzięła kijek i udawała ze łowi ryby w jakuzzi. Jak już ich miała dosyć to tym samym patykiem symulowała mieszanie zupy rybnej a mi kazała być marchewką. W niedzielę po skromnym śniadaniu, bo prawie skończyły nam się zapasy, wsiedliśmy w naszego jeppa i ruszyliśmy na małą przejażdzkę. Sklepu po drodze nie zauważono, drogi popier...ono i zrobiło się 7 godzin jazdy po bezdrożach w deszczu i wietrze, aż urwało wycieraczkę, z dwójką malutkich dzieci i bez wody i jedzenia. Czy mam jakieś refleksje? Ano... Faceci nie znają się na mapie a w gps nie wierzą. Mówię o naszych facetach, moim i mojej siostry. Siedziałam skulona na samym końcu samochodu próbując ignorować niekończące się podskakiwanie, potrząsywanie i obijanie oraz afirmująca w myślach: byleby sie nie schawtować. Nawet nie zareagowałam kiedy usłyszałam Tomka konsultującego nasze położenie z kolegą - ratownikiem górskim. Chciał wiedzieć, jakby co, jak wzywać pomoc... Na szczęście wszystkie trzy dziewczynki nie sprawiały akurat problemów wychowawczych. Dwie malutkie sprawiały nawet wrażenie zadowolonych z niemijającego bujania i sporo spały a Majka, cóż, odrobinę się nudziła i narzekała ale zasugerowłam jej, ze to taka troszkę karuzela i że niby jest suuuuper. Akurat.
jolajola1
2 października 2010, 22:07z waszych pomysłów, by jedna robiła zamarchewkę adruga za kijek... jutro spróbuje twórczo pomysł .... może sobie wędkez marcewką do kierownicy roweru przywiążę i wzbudzę sensację na warszawskiech ścieżkach rowerowch ?
edyta1617
1 października 2010, 20:08No to mój misiek jest typ techniczny jak pojechaliśmy nad morze bez samochodu no się skubany zepsuł dwa dni przed wyjazdem to nawet po plaży chodził z gps-em w telefonie (za 100 metrow dojedziesz do celu hahahaha) Pozdrowienia
aganarczu
30 września 2010, 18:19heheheh nie ma to jak wycieczki po islandzkich bezdrozach gdzie nawet psy dupami nie chca szczekac i nawet wszedobylskich owiec nigdzie nie uswiadczysz... Najwazniejsze, ze wrociliscie calo i zdrowo do domu. Na nastepny raz walize zarcia a bez zupek chinskich lepiej sie z domu wogole nie ruszac :-))))
wiktorianka
29 września 2010, 21:19ha....i wlasnie dlatego mieszkam w anglii ....tutaj niemozliwym jest sie zgubic....ale swoja droga, to chwal swojego Pana pod niebiosa , ze ma az TAKIE znajomosci :P:P:P:P....ratownik gorski to nie byle kto hehehehhe.....pozdrawiam Cie cieplutko...a te 2 kg nadwyzki to pewnie woda, ktora w dalszym ciagu kreci sie na karuzeli, bo nikt jej nie powiedzial, ze wycieczka sie skonczyla :P:P:P:P....pozdrawiam cieplutko
elkati
29 września 2010, 20:19groźnie było skoro panowie się konsultowali... ;) a te 75kg to może masa mięśniowa??? ;)))