Majka i Matka-Polka nadal śpią.
Zobaczymy, co dalej...
Eeeeh... zrobiłam jedno pranie. Nic wielkiego i z egoistycznych pobudek, bo potrzebuję czarnych spodni. Mieć czystych. Jutro noc kultury i chcę wyjść na miasto.
A dla Majki naleśniki. Bo niby tydzień temu obiecałam.
Tomek nic nie wie, że Matulka dzisiaj w spoczynku i dzwoni z pytaniem, czy jakiś fajny obiadek szykuję, bo by chetnie wpadł. Hihihihi. Obiadek... buuuuhhahaha. Owszem, odmrażam SOBIE rybkę, co ją potem właduję w folię i w piekarniku przytrzymam.
Byłyśmy w banku a pózniej u opiekunki na kawce. Najbardziej zależało mi na czytaniu a tu, jak na złość, przysnęłam, szalona.
Zadałam sobie trud zliczenia wszystkich com zjadła kalorii. Trud to właściwe słowo. Wyszło mi ponad 1700. Albo zawyżam albo za dużo jem. Z pewnością 3 naleśniki z dżemem zaważyły na wyniku. Ale, normalnie, zjadłabym dwa razy tyle. Nie wysilałam się fizycznie. Nie sprzątałam, nie prasowałam, nie piekłam a żyję.
aganarczu
3 września 2010, 23:19bede w soboty chodzic na prywatne lekcje islandzkiego. Kursy mnie wkurzaja i zamiast dawac mi kopniaka do nauki to rozleniwiaja :-) Pierwsza lekcja juz jutro..... a u mnie len ogromny, ze nawet chodzic z pokoju do pokoju mi sie nie chce.
BettyBoop6778
24 sierpnia 2010, 20:05Maleństwo?:-)
BettyBoop6778
20 sierpnia 2010, 14:12Machniom?;-) Trudny jest islandzki?
aganarczu
20 sierpnia 2010, 12:35hehehhe dobre....