Byłam wczoraj w tym centrum handlowym i nic nie kupiłam. Pooglądałam wagi, drogie z byle jakiego plastiku a ja bym chciała piękną i solidną jak ze szkła i stali. Zaczęłam tedy oglądać ciuchy i buty. Oraz przymierzać. Rozmiar 42 ugruntowany. Mowa o ubraniach. Na nic nie mogłam sie zdecydować. Jednak 1,5 godz. z Sonią to nie to samo co 3 godz. samej. Przy czym zgapiłam się nieco, czas tak szybko płynie, i nim spojrzałam na zegarek była 15.22. Słowem spóźniłam się haniebnie po Majkę do przedszkola.
Kulinarnie nic mi sie nie chce. Idę na łatwiznę. Pokroiłam w gruba kostke bakłazana, cukinie i paprykę i piekę to w piekarniku z odrobiną oliwy. Warzywny bigos. Waga sterczy w miejscu.
naszybkospisane
10 czerwca 2010, 09:06ze tak te cyferki kochamy i im zycie podporzadkowujemy: waga, predkosc na rowerze, spalone kalorie, puls w czasie biegu, zrobione kilometry, rozmiar ubrania, zjedzone kalorie... wszystko musimy miec pomierzone, a podobno to faceci sa gadzeciarzami :D
pola1979
9 czerwca 2010, 22:34Pieknie pieknie.....chuda dupa z Ciebie ;-)) trzymaj tak!!! mam nadzieje ze kiedys cie dogonie choc w polowie....
serithorn
9 czerwca 2010, 18:02niby w miejscu ale jakie ładne to miejsce ;) i jak blisko do miejsca jeszcze ładniejszego :D
wiktorianka
9 czerwca 2010, 17:52na szczescie moj chlopiec ma juz 15 lat i sam wraca ze szkoly.....ale....mi sie tez takie wpadki zdarzaly....coz ....zycie hehehehhe....bo my tak mamy.....to jedyne wytlumaczenie....buziaki....i pozdrowionka :)))