Później był obiad (łosoś z piekarnika, warzywa z wody).
Kurde, dopiero teraz sobie uświadomiłam, że ja właściwie to dziś nic nie zrobiłam. Ja to jestem udana :) Ale z drugiej strony po tym ciężkim czasie na uczelni i w życiu to mi się należy taki dzień.
Później oglądałam "Chirurgów", brat przyszedł trochę mi głowę pozawracać. Zjadłam podwieczorek (kiwi, pomarańcz) i tak się poplątałam po domu. Zasnęłam na niecałą godzinkę, zjadłam kolację (sałatka z pomidora i ogórka, jogurt naturalny), odczekałam godzinę i poszłam biegać. To już 3 raz, ale mam wrażenie, że nic się nie poprawia. Pewnie to za wcześnie. Mam tylko nadzieję, że uda mi się później (za 5 treningów) wytrzymać te 2 minuty biegu i 4 marszu.
Ale dziś to leję wodę... Kończę już i zobaczymy co przyniesie dzień jutrzejszy.
PS Co do ważenia i mierzenia to mierzyć postanowiłam się co miesiąc, a ważyć co 2 tygodnie. Trzymacie kciuki?
Czekam cierpliwie, ćwiczę wytrwale...
mamasir
31 grudnia 2013, 18:06Super tak rób tak dalej:-) trzymam!
alicja205
30 grudnia 2013, 21:11Trzymamy mocno kciuki! Najważniejsza jest wytrwałość. Nie zniechęcaj się! I gratulacje za pieknie zdany egzamin!
-inna-
30 grudnia 2013, 20:15Trzymam kciuki :) ja mam fioła i czasami ważę się codziennie, gratuluję oceny :*