Hmm ... mam ostatnio takie przemyślenia na temat mojego odchudzania. Mianowicie chodzi o to, że pomimo tego, że wiem ile waże , ile schudłam i ile chcę ważyć docelowo nie wiem czy przyjdzie kiedyś taki dzień ,że pomyślę o sobie, że jestem ładna i szczupła?
A może inaczej czy przyjdzie taki dzień w którym zaakceptuje siebie taką jaka jestem i bedę z siebie zadowolona?
Zastanawiam sie nad tym bo zawsze byłam gruba i nie potrafię o sobie inaczej mysleć chociaż lustro pokazuje ,że powoli to sie zmienia.
Nie wiem czy mam to traktować pozytywnie w sensie, że nie upajam się za bardzo moimi osiagnięciami. Nie obnoszę z tym, że schudłam i muszę to wszystkim oznajmić. Jest wręcz przeciwnie. Staram sie to ukryć jak najbardziej sie da zakładam na siebie po dwa swetry, gruby płaszcz, dwa szaliki :) Wolę, żeby ludzie zobaczyli efekt na wiosnę, a nie teraz. Motywuje mnie to do dalszej diety.
A może to coś złego?? Bo jeżeli nie potrafię tego traktować normalnie to może oznaka, że jest coś nie tak?? Bo jeżeli osiągnę swój cel 75 kg, a nadal bedę z siebie niezadowolona i nadal będę w lustrze widziała siebie grubą i brzydką??
Co wtedy??