Waga odkąd znowu zaczęłam się bardziej pilnować zaczyna powoli spadać, chociaż do tej paskowej z zeszłego roku jeszcze mi sporo brakuje. Daje sobie czas do końca wakacji, jeśli nie uda mi się zejść poniżej 105 kg to zmienię ją na pasku. Gdzie się tylko da jeżdżę na rowerze, chociaż nie tak dużo jak rok temu. Wczoraj wyjątkowo zrobiłam 35 km, a normalnie 15 km to max. Piękna pogoda sprzyja, więc trzeba ją wykorzystywać (witamina D).
Ta piosenka ostatnio często towarzyszy mi w moich rowerowych przejażdżkach.
Miłego popołudnia :)
Naturalna! (Redaktor)
9 lipca 2018, 20:37a zdradzisz czemu nie jeździsz już tak dużo na rowerze tylko max 15 km? mój max w tym roku to 28,5 km na rowerze, ale serio - więcej na raz się nie da. to byłby dla mnie ból d...ki ;) chyba już skończyła się u mnie era długiego rowerowania. dobrze, że chociaż raz w życiu udało mi się złamać 100 km jednego dnia za jednym razem :D pozdro :)))
tibitha
9 lipca 2018, 23:44Przez kryzys, który mną rządził przez ostatnie pół roku trochę trudno mi jest się zmobilizować do dłuższych jazd. Nie zrezygnowałam zupełnie, bo jazda na rowerze jest dla mnie tak jak dla innych oddychanie. Zawsze ją uwielbiałam i nadal tak zostanie. Jeśli uda mi się wpaść w zeszłoroczny rytm pewnie znowu wrócę do tych dłuższych przejażdżek. Mój rekord to 68 km, chociaż wiem, że dałabym radę przejechać więcej. Może jeszcze kiedyś uda mi się przejechać setkę. Pozdrawiam Angela :) P. S. U Ciebie też ostatnio cisza w eterze. Czyżby skończyła się też era długich wpisów?
Berchen
9 lipca 2018, 19:58fajnie ze jestes , dzisiaj stwierdzilam ze jedna z Vitalijek, ktora bardzo lubilam znikla - chyba musiala skasowac konto , bo wiem ze pisla czasem u mnie i po przejrzeniu wpisow z ponad roku - jej nie ma, pamietnika nie ma,czuje sie z tym okropnie, moze cos wiesz o niej - "Armara" - miala operacje tarczycy, sama robila sery . Pozdrawiam.
tibitha
9 lipca 2018, 23:46Nie była w gronie moich znajomych. Z ludźmi na Vitalii często tak bywa, że są, a nagle znikają bez słowa. Pozdrawiam Angela :)
Berchen
10 lipca 2018, 08:17juz sie wczoraj dowiedzialam ze zalozyla nowe konto, jak piszesz - tak jest z ludzmi na vitalii.
alinan1
9 lipca 2018, 17:44o tak - ta piosenka to czysty, żywy rower:))). To ona z 2005r? No taaak - ja jeżdżę od 2002. Ja na Twoim pasku widzę 127,5. Do końca sierpnia chcesz na 105 zejść ? Da się? Czy złą wagę mi pokazuje Twój pasek? Powodzenia!!!
tibitha
9 lipca 2018, 18:55Coś mi się pozmieniało i dlatego taka waga na pasku, poprawiłam na tę z zeszłego roku (chociaż do niej sporo mi brakuje). 22 kg może i możliwe do zrzucenia, ale to nie jest zdrowe.
kochana91
9 lipca 2018, 17:42Ja od roku nie siedziałam na rowerze i strasznie mi tego brakuje
tibitha
9 lipca 2018, 18:59Może czas to zmienić i znowu wskoczyć na pedały :)
kochana91
9 lipca 2018, 20:00Póki co to niemożliwe. Przeprowadziłam się i nie mam tu roweru
Naturalna! (Redaktor)
9 lipca 2018, 20:33ale zawsze można w zastępstwie posłuchać piosenki Lecha Janerki i w tym czasie robić rowerek leżąc na podłodze w salonie ;) :) pozdrawiam :)
tibitha
9 lipca 2018, 23:48To nie to samo, nawet stacjonarny nie daje takiej frajdy jak jazda w terenie :)
tibitha
9 lipca 2018, 23:52Z tego co się orientuję w Bydgoszczy można wypożyczyć rower, więc do dzieła :)
kochana91
9 lipca 2018, 23:58Komentarz został usunięty
kochana91
10 lipca 2018, 00:04Do najblizszej stacji mam prawie 10 km. Przeprowadziłam się na totalne zadupie. Ale serce nie sługa. Kiedys była to wies. W 1959 roku przyłączono moje osiedle do Bydgoszczy ale to najdalej położona część "miasta". Wszedzie mamy daleko. Nic tu nie ma. No za wyjątkiem lasów i bagien. Tego dostatek. I mnóstwo komarow ;) Planuje przywiesc swój rower od rodziców ale zawsze są ważniejsze sprawy i ciągłe to odkladamy
tibitha
10 lipca 2018, 00:0710 km to trochę dużo, mnie też nie chciałoby się tak daleko jechać, żeby trochę popedałować. Może w najbliższym czasie uda Ci się załatwić sprawę roweru i będziesz śmigać :) Dzięki niemu naprawdę można dużo schudnąć, wiem coś o tym.
tibitha
10 lipca 2018, 00:12Wiem jak jest w Bydgoszczy, kiedyś jeździłam tam od czasu do czasu, najpierw do koleżanki (przeprowadziła się pod Warszawę), a później do mamy, która leczyła się w Centrum Onkologicznym.
kochana91
10 lipca 2018, 00:24Pewnie jakbym bardzo chciała to bym się zorganizowała ale do pracy jadę półtora godziny, drugie tyle z niej wracam. Dlatego też zrezygnowałam z zumby i innych aktywności. Wychodzę z domu o 6 wracam o 17. A tu trzeba posprzątać, ugotowac chłopu, kanapki zrobić, psem się zająć, zakupy zrobić. Wiadomo jak to jest. Ja nie wiem jak inni to robią że mają jeszcze czas na aktywności pasję itd.
tibitha
10 lipca 2018, 08:05W nawale obowiązków trudno wygospodarować czas na trening. Niestety trzeba coś poświęcić, żeby dobrze wyglądać :) Ja najczęściej jeżdżę na rowerze wcześnie rano, bo mam taką możliwość, a po za tym w ciągu dnia chodzę jak najwięcej. Ostatnio trochę trudno mi się zebrać (w zeszłym roku 4-5 razy w tygodniu wstawałam o 5.15 robiłam około 30 km, a czasem i więcej i do pracy), chociaż jeżdżę dużo to nie takie długie trasy. Chcę do tego wrócić, bo mimo zmęczenia miałam wtedy tak naładowane akumulatory, że wszystko było możliwe. Może musisz lepiej się zorganizować i na pewno uda Ci się znaleźć czas na ćwiczenia. Ja pomimo, że jestem sama i nie muszę dbać o drugie osoby jedzenie przygotowuję na 2-3 dni, żeby ciągle nie stać w kuchni np. pieczony filet z kurczaka można wykorzystać na śniadanie jako wędlinę, na obiad do ryżu, ziemniaków, makaronu i warzyw oraz na kolację do sałatki itd. W internecie jest pełno różnych treningów, wystarczy poszukać i znaleźć coś dla siebie. Pisałaś, że chodziłaś na zumbę teraz nie możesz to ćwicz w domu. Czasem wystarczy 15-20 minut dziennie, a poczujesz się lepiej. Miłego dnia :)
kochana91
10 lipca 2018, 08:14Byłam sama to było łatwiej. Mój nie zje niczego na drugi dzień. Więc wstaje po 5, ide z psem, o 6 ruszam do pracy, o 17 z niej wracam. Idę z psem, po drodze drobne zakupy. Wracam jest prawie 18. Szybko robię obiad. O 19 z pracy wraca mój. Jemy. Myje gary, robię mu kanapki. O już 20. Szybkie pranie, sprzątanie. Idziemy razem na dłuższy spacer z psem. Wracamy jest 22 a czasami i później. Szybkie mycie i spać. I tak codziennie
tibitha
10 lipca 2018, 10:49Może pomyślisz, że krytykuję, ale macie "fajny" podział obowiązków. Ty chodzisz do pracy, wracasz gotujesz, zmywasz po jedzeniu, robisz pranie i sprzątasz, a on nie może zjeść tego samego dania na drugi dzień? Jestem w szoku. Może niech on spróbuje zrobić to co Ty robisz codziennie, to może przestanie grymasić. Tobie też należy się odpoczynek od garów i szmaty. Sorry, ale nie rozumiem takiego myślenia.
kochana91
10 lipca 2018, 11:04Tak jestem nauczona. U mnie w domu rodzinnym też tak było. Nigdy nie gotowało się obiadu na dwa dni bo co to za przyjemność z jedzenia?
tibitha
10 lipca 2018, 16:35U mnie w domu rodzinnym było podobnie i pewnie w większości domów też, ale wtedy było trochę inaczej. Tak wiele mam nie pracowało zawodowo jak teraz, a wiele rodzin mieszkało z dziadkami. A jeśli zostanie Ci coś z obiadu to wrzucasz?
kochana91
10 lipca 2018, 17:27Jeśli zostaje coś z obiadu to Rafał bierze do pracy. Ale Rafał kocha jeść i zjada dokładkę dokladki więc rzadko coś zostaje ;)