Doszłam do wniosku, że trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i uaktualnić wagę na pasku. Jeśli pamiętacie w zeszłym roku przez 7 miesięcy schudłam 44 kg, niestety od listopada zeszłego i do maja tego roku przytyłam 17 kg. Nigdy nie byłam bardzo silna psychicznie. Mimo zeszłorocznego sukcesu jesienny spadek formy i inne czynniki zapoczątkowały katastrofę. Niech moje doświadczenia będą dla Was przestrogą, że nie można być pewnym, że pokonało się słabości mimo spektakularnych osiągnięć dopóki nie dotrze się do upragnionej wagi i nie utrzyma się jej. Znowu odnalazłam w sobie siłę, która napędzała mnie w zeszłym roku do odchudzania. Jednak nie ekscytuję się za bardzo, bo wiem, że może znowu dopaść mnie kryzys. Obiecuję sobie i Wam, że tym razem gdy zrobię krok w tył to nie będę czekać aż będzie ich więcej tylko spokojnie przez to przebrnę, nie rekompensując problemów jedzeniem.
Dzisiaj zrobiłam sobie wolne od rannej przejażdżki. Nie to nie lenistwo tylko zdrowy rozsądek. Rano obudziłam się z katarem, więc doszłam do wniosku, że lepiej nie przeginać (tym bardziej, że rano było dość wietrznie, a termometr wskazywał tylko 13 stopni). W piątek wyjeżdżam na trzy dni, więc chciałabym mimo niezbyt upalnej pogody jaka się zapowiada spędzić długi weekend bez bólu głowy, kapania z nosa, tony chusteczek i innych "przyjemnych" objawów. Nie oznacza to, że całkiem zrezygnuję z aktywności - rower stacjonarny albo bieżnia albo wymyślę coś innego.
ana441
16 czerwca 2017, 09:46znam ten mechanizm. dobrze że nazywasz rzeczy po imieniu. to bardzo ważne. co do utrzymania diety.... chyba nie ma czegoś takiego, trzeba zwyczajnie inaczej żyć, inaczej patrzec na jedzenie, a to najtrudniejsze. wielu osobom pomaga terapia, myślałaś o czyms takim? ania
Orzeszek1984
15 czerwca 2017, 14:10bardzo dobrze,że powiedziałaś sobie i nam na głos, myślę że to Cię wzmocni, zmobilizuje i teraz już będziesz silna w swoim postanowieniu. Moim zdaniem powinnaś być z siebie dumna,że schudłaś i mimo kryzysu teraz to Cię nauczy jak unikać kolejnego kryzysu. Ja w kazdym razie uczyłam się na swoich błedach i jakos tak to procentuje. Dzien przerwy od jazdy rowerem 30km do pracy to żadne enistwo tylko rozsadek:) więc bardzo dobrze zrobiłaś, miejmy nadzieje że uchowałaś sie przed grypa. trzymaj sie cieplo:)
tibitha
15 czerwca 2017, 15:26Dziękuję za ciepłe słowa. Źle mnie zrozumiałaś ja robię 30 km przed pracą :)
Orzeszek1984
15 czerwca 2017, 19:5530km rowerem w drodze do pracy tak?bo tak zrozumialam
tibitha
15 czerwca 2017, 20:39No nie, jeżdżę między 5.30 a 8.00, później wracam do domu, szybki prysznic, wrzucam coś na siebie i idę dopiero do pracy :D
Orzeszek1984
15 czerwca 2017, 23:06Wow no to niezla jestes
Mufinka2016
15 czerwca 2017, 07:53Wiesz co może i lepiej że coś poszło nie tak a dlaczego bo znów się ogarniesz i wiesz już czego nie będziesz robić jesteś bardzo silna i dasz sobie radę ze wszystkim ;)
tibitha
15 czerwca 2017, 08:00Dziękuję Ci za te słowa :) Co prawda wiem czego już nie robić, ale muszę wciąż pracować nad silną wolą, bo niestety z nią bywa jeszcze różnie. Pozdrawiam Angela :D
Mufinka2016
15 czerwca 2017, 08:01Komentarz został usunięty
NaMolik
15 czerwca 2017, 05:14Powodzenie trzymam kciuki. Ja gdzieś zgubiłam zapał i chęci każdego dnia staram się odnaleźć motywację i chce ci.
tibitha
15 czerwca 2017, 08:06Dziękuję. Znajdziesz, choć czasem trzeba na to długo czekać, to na pewno Ci się uda. Jest to trudny okres do przetrwania, doskonale o tym wiem. Ten moment zagubienia jest jak brakujący element puzzli, jeśli go znajdziesz wszystko się ułoży. Pozdrawiam serdecznie Angela :D
FilledeParis
14 czerwca 2017, 19:31Wyjście z diety i odpowiednie zwiększanie kaloryczności jest mega ważne. Uczymy się na własnych błędach. Mówią, że latem łatwiej się chudnie (ja zdecydowanie wolę zimę, bieganie w deszczu, zimnie...) Powodzenia!
tibitha
14 czerwca 2017, 21:09Dziękuję, mam nadzieję, że dostałam już wystarczającą nauczkę. Pozdrawiam Angela :)
MagiaMagia
14 czerwca 2017, 18:16Zdroooooowka. Zdrowka. Zdrowka.
tibitha
14 czerwca 2017, 18:19Dzięki wielkie :l
123czarnula
14 czerwca 2017, 17:59Niestety, samo schudniecie nie wystarcza, trzeba jeszcze umiec potem to utrzymac, a to juz naprawde nie latwe zadanie. Sama zrobilam krok w tyl, dobrze, ze maly. Mam nadzieje, ze dalej nie bedzie tylow, tego sobie i Tobie zycze :) Pozdrawiam
silene_1310
14 czerwca 2017, 15:54A co się stało, że przytyłaś? Tzn. wróciłaś do starych nawyków żywieniowych, zarzuciłaś sport? Opowiedz o tym trochę więcej, bo ja jakoś nie wierzę w to, że u zdrowych ludzi waga po odchudzaniu i tak wraca mimo rozsądnie przeprowadzonego wyjścia z diety i kultywowania zdrowych nawyków.
tibitha
14 czerwca 2017, 17:14Dlaczego przytyłam, bo łatwiej jest osiąść na laurach, a gdy do tego wszystkiego przeziębienie goni za tobą jedno po drugim, to dużo trudniej utrzymać dyscyplinę. Jestem typem krótkodystansowca i bardzo szybko się zniechęcam, a wtedy zaczynam usprawiedliwiać swoje błędy i porażki. Te 7 miesięcy kiedy schudłam 44 kg to jak na mnie ogromny sukces. Gdybym miała dużo większe poczucie wartości i więcej silnej woli nie dopuściłabym do tego, żeby ważyć przeszło 150 kg. Nie chcę usprawiedliwiać swojego postępowania, chociaż możesz tak to odbierać. Nie katowałam się super dietami tylko racjonalnie się odżywiałam. Nie chodziłam głodna, chociaż jadłam tylko 3 posiłki dziennie. Wyeliminowałam tylko słodycze. Jestem od nich uzależniona. Teraz z perspektywy czasu wiem, że popełniłam błąd rezygnując z nich całkowicie. Długo udało mi się omijać je z daleka. W święta Bożego Narodzenia uległam pokusie, mój organizm oszalał, domagając się cukru, a później poszło z górki. Próbowałam z tym walczyć i jeśli nachodziła mnie ochota na coś słodkiego próbowałam zastąpić to czymś innym, a w rezultacie zjadałam zamiennik i górę słodyczy. Moje odchudzanie wtedy się jeszcze nie skończyło, więc nie byłam na etapie wychodzenia z diety, a racjonalne odżywianie i systematyczną aktywność fizyczną diabli wzięli z mojej i tylko mojej winy. Pozdrawiam Angela :)
silene_1310
14 czerwca 2017, 17:23Dziękuję bardzo za tę odpowiedź, mało kto tak szczerze potrafi wyłożyć fakty na temat swojego jo-jo. A tym samym wydaje mi się, że nabywszy pewną dozę świadomości drugi raz już nie przytyjesz i nie zniweczysz tego, co wypracowałaś :). Interesowało mnie to, jak tego "dokonałaś", bo ja też odchudzam się z trzycyfrówki i jestem już na finiszu, ale boję się tego, że mało kto utrzymuje swoją wagę po utracie kilkudziesięciu kilogramów, że kobiety dietują całe życie, że popularne jest podejście: "Ta dieta fajnie na mnie działała i ładnie na niej schudłam, więc zastosuję ją jeszcze raz", a nikt nie mówi o tym, co się zadziało, że w ogóle zaistniała potrzeba ponownego odchudzania się, skoro za pierwszym razem był pożądany efekt.
tibitha
14 czerwca 2017, 18:17Chociaż staram się unikać zbyt dalekich wycieczek w przyszłość, bo mi to nie służy, przekonałam się o tym już nie raz to od czasu do czasu też nurtuje mnie to pytanie - czy kiedy schudnę do przyzwoitego rozmiaru uda mi się tę wagę utrzymać? Niestety nie znam nikogo komu by to się udało w 100% niezależnie od tego ile chciał zrzucić kilogramów. Większość publikacji o tym nie mówi, pewnie dlatego, że "dietowy" biznes by na tym ucierpiał. Łatwiej jest co jakiś czas raczyć nas cudownymi dietami niż napisać, że najważniejsze jest nauczyć się racjonalnego odżywiania w trakcie i po odchudzaniu. Wcale nie musimy mieć góry pieniędzy, dużo czasu i nie trzeba być kucharzem z trzema gwiazdkami Michelina (mam nadzieję, że dobrze to napisałam :), żeby przygotować sobie fajny, zdrowy posiłek. Trochę organizacji i wszystko da się zrobić. Już na samym początku powinniśmy wbić sobie do głowy, że to nie dieta tylko mój sposób na to, żeby być piękną, zdrową, szczupłą osobą. Na pewno masz obok siebie takie osoby, które się odchudzają korzystając z różnych diet i mówią, że jak schudną to zjedzą, to lub tamto i efekt jo-jo murowany. Narzekają później, że tyle się męczyli, a znowu przytyli. We wszystkich tych poradnikach, na stronach internetowych pierwszą poradą dla wszystkich, którzy chcą zrzucić kilogramy powinno być założenie dziennika i wpisywanie tego wszystkiego co zjadamy w ciągu dnia. Wielu wydaje się, że jedno ciastko tu, kostka czekolady tam, resztki po obiedzie, bo szkoda, żeby się zmarnowały, plasterek sera, bo ostatni i wyschnie, garstka orzechów, bo zdrowe nie spowodują dużego wzrostu wagi. Jak łatwo można się pomylić. Myślę, że musisz przestać myśleć, że to nadal jest dieta, to już nie jest dieta tylko Twój sposób na życie. Podobno nasz organizm ma rodzaj pamięci. W trakcie odchudzania podchodzi opornie do wprowadzanych zmian stąd zastoje i wahania wagi, zachcianki itp. Mimo, że chudniemy to on nadal pamięta jak było nas więcej i nie musiał cierpieć katuszy. Może coś w tym jest i dlatego efekt jo-jo wciąż nam zagraża. Wiem też, że raz wytworzone komórki tłuszczowe nie znikają wraz z utratą kilogramów. Nadal są w naszym organizmie tylko jakby uśpione. Ja to jak już się rozpiszę to na maxa. P. S. Jesteś chyba pierwszą osobą, którą "poznałam" (przeczytałam Twoje wpisy), która stara się nie robić wielkiego halo ze swojego odchudzania. Najbardziej rozwalił mnie tekst Twojego chrzestnego - trzeba byłoby się go zapytać czy zajął by się Tobą gdybyś wciąż przybierając z roku na rok na wadze (bo na pewno by to Cię czekało, gdybyś nie wzięła się za siebie) zaczęła chorować, mieć problemy z poruszaniem itd. Jak ludzie, nawet Ci najbliżsi potrafią mieć klapki na oczach. Buziaki bl
mudid
14 czerwca 2017, 13:53kamień z serca, prawda? gonienie samej siebie jest wyczerpujące psychicznie. Gdy dziecko uczy się chodzić, często upada, dlatego i my ucząc się nowych nawyków żywieniowych też często upadamy. Najważniejsze, by znaleźć w sobie siłę, żeby podnieść te 4 litery i ruszyć dalej. Mocno Ci kibicuję i z chęcią czytam Twój pamiętnik. Pozdrowionka z Piernikowa ;)
tibitha
14 czerwca 2017, 17:17Dziękuję, fajnie mieć taką fankę ;) Również serdecznie pozdrawiam Angela :D
Akane_2010
14 czerwca 2017, 13:46Znam to z autopsji ;/ Nie pozostaje nic jak tylko ruszyć do przodu i małymi krokami się rozpędzić. Dasz radę;) Dałaś raz to dasz i drugi ;)
tibitha
14 czerwca 2017, 17:20Mam nadzieję, teraz jestem starsza, mądrzejsza ;) i postaram się nie popełniać dawnych błędów. W końcu się czegoś nauczyłam o sobie. Pozdrawiam Angela :D
ola811022
14 czerwca 2017, 13:03Każdy ma jakis kryzys, spójrz na to z drugiej strony schudłaś 27 kilo a to bardzo dużo :) Życzę sukcesów!
tibitha
14 czerwca 2017, 17:24Wiem, że każdemu zdarzają się mniejsze lub większe kryzysy, ale dobrze o nich powiedzieć komuś kto walczy z tym samym problemem. Dzięki za wsparcie, pozdrawiam Angela :D