Wczoraj się nie popisałam wieczorem zjadłam lody i czekoladę. Wydawało mi się, że nic mi się nie stanie jak sobie zrobię małą przerwę w przestrzeganiu zasad. Jednak dzisiaj już nie jest tak różowo. Nie mogę dojść do ładu z całym tym odchudzaniem. Z jednej strony mam już wszystkiego dość, a z drugiej chciałabym chociaż raz spojrzeć w lustro z czystym sumieniem i żeby inni patrzyli na mnie i nie myśleli, ale gruba, jak mogła do tego dopuścić. Wiem, że odchudzanie to nie przysłowiowa bułka z masłem tylko mozolna wspinaczka na szczyt, którego na razie u mnie nie widać, bo zasłaniają go chmury. Zresztą ostatnio mam wszystkiego dość i to nie tylko kwestia okropnej pogody. Jestem zmęczona całym tym życiem. Ciągłą gonitwą w pracy, w domu, a najgorsze jest to, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego wszystkiego i nic z tym nie robię. Mam bliskich i znajomych, na których mogę liczyć, ale ostatnio czuję się potwornie samotna, chociaż wokół jest mnóstwo ludzi. Zabija mnie ta monotonia praca, dom, praca, dom i tak w kółko. Mam z tym problem i tak jest od dzieciństwa nie potrafię się zmobilizować, szybko się zniechęcam, niby mam dużo fajnych pomysłów, ale ich nie realizuję. Trudno jest być takim niepewnym człowiekiem, bo albo czeka cię samotne życie w obawie, że możesz swoim postepowaniem skrzywdzić drugą osobę, albo ciągła kontrola swoich zachowań. Czy do wszystkiego trzeba dążyć z takim trudem?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
awolina
15 listopada 2006, 10:40bardzo mi jest to wszystko bliskie o czym piszesz!począwszy od dietkowania do ogólego podejścia do życia!ja tez mam takie poczucie beznadziejności,monotonii, gonitwy i ciągłych wyrzutów sumienia połączonych ze złościa że jeszcze tego czy tamtego nie zrobiłam a tu juz kolejny dzień!nie wyrabiam na zakrętach normalnie a swoje potrzeby ustawiłam w hierachii ważności na samym końcu!to poczucie że ciągle cos jeszcze zostało do zrobienia i ciągle mało czasu wywołuje u mnie stres a co za tym idzie jestem rozdrażniona i wszystko odbija się na moich blisjich-dla których przeciez wszystko robię bo takie mam uczucie ż eprzeciez wokół nich się kręci moje życie i są dla mnie najważniejsi!to jakies pomieszanie z poplataniem!źle takim ludziom jak my!mam koleżankę która pracuje do 18-yej i nawet w soboty ale ona ma czas zawsze i na wszystko!i tez jest obowiązkowa!ja nie wiem czy to ja jestem taka niegramotna? a co do odchudzania-wiem co czujesz gdy patrzysz w lustro chociaż ja mam niewielką nadwagę ale uwierz mi że na samopoczucie to się tak samo przekłada!są takie same pokusy, takie same trudności i problemy!nie zniechęcaj się potzreba ci czasu aby na ten upragniony szczyt się wspiąć!dobrze dla twojego zdrowia że zaczęłaś tę walkę!chętnie cię wspomogę!a gdy czasem zgrzeszysz to sie nie martw!każdy tak ma ale pamiętaj że walka trwa nadal!czasem ci sie waga "zatnie"-normalne-ale powiedz jej ż emasz to w nosie!i walcz dalej!na pewno nadejdzie moment że spojrzysz w lustro z zachwytem a do tego dojdzie jeszcze ogromna satysfakcja że tyle osiągnęlas!ja właśnie mam ogromny szacunek dla takich osób jak ty-które mają duża nadwage i czeka ich trudne wyzwanie ale to osiagają!!!jak patrze tu na vitalii na paski wagi osób gdzie pokazija np. że ktoś schudł np 25kg to jestem w szoku i zdaje sobie sprawę ż eprzed taka osoba tzreba chylić czoła za wytrwałość!tzrymaj się ciepło i nie daj się!pozdrawiam cię serdecznie!!!