Po 1,5 tygodnia już jest lepiej. Dieta nam służy, i mi i mężowi. Posiłki są dobrze zbilansowane, nie jesteśmy głodni, a pokusa słodyczowo- chipsowa pojawia się rzadko jak na stosowanie diety. Bardzo mnie to dziwi. Ale tylko się cieszyć! Nie jest łatwo się zorganizować z przygotowywaniem posiłków, łącząc je z samotną opieką nad bliźniakami, kiedy mąż jest w pracy. Sporo czasu nad ranem spędzam nad ustalaniem posiłków, przygotowywaniem listy zakupów oraz planowaniem kiedy i co zrobię w kuchni, na ile dni i co można mrozić. Jedząc kaszę, kurczaka, dużo świeżych warzyw, bakalie- czuję się o niebo lepiej niż jedząc paczkami ciastka. Ale na efekty poczekam dłużej, bo nie unikam chleba, makaronu, ryżu, ziemniaków. Jemy wszystko, w mniejszych ilościach. Obawiam się tylko nadchodzących spotkań towarzyskich, imprez opływających w pyszności niezdrowe do kwadratu. Skuszę się na lampkę wina, trochę przekąsek, sałatki- a moje ślinianki na nowo dadzą cynk do mózgu- "oooo! to jest dobre! jemy dalej!" Brrrr.....
Zepsuła się waga, nie wiem ile ważymy. Może wystarczy kupić baterie?
Marzy mi się w tym roku odchudzić, ubrać coś ładnego. Ostatnie 1,5 roku było dla mnie naznaczone nadmiarem kilogramów, a później dość trudną ciążą, a ostatnie pół roku z dzieciaczkami w domu to nawet nie mówię:) Ciągle chodzę w dużych rzeczach, spodniach ciążowych, wielkich bluzkach, w domu ubieram się "po domowemu", czyli klasyka: wygodne "spodnie", legginsy, itp. Zwykłe T-shirty albo bluzy, włosy czasem widzą szczotkę, czasem nie. Typowy wygląd zapracowanej mamy, która o sobie myśli najrzadziej, a jak już pomyśli, to widząc swoje odbicie, woli nie myśleć. I nie patrzeć. Wiem, że ten zdrowy egoizm jest potrzebny. Jest. I to głównie dla dzieci ! O ile lepiej czuje się kobieta zadbana, w miarę wypoczęta, z makijażem czy ułożonymi włosami- a do tego opiekująca się dziećmi? Uśmiecha się częściej, dzieci są szczęśliwsze, nie czują frustracji matki.
Dlatego bardzo sobie życzę, a także wszystkim mamom, które są w podobnej do mnie sytuacji, żeby w Nowym Roku zobaczyć swoje odbicie takie, jakie nam się spodoba, a w głowie żeby zakiełkowały myśli, że jesteśmy piękne, czujemy się zadbane.
Chciałabym zobaczyć siebie w ciepły dzień, fajnie ubraną, z dziećmi na spacerze, z długimi, rozpuszczonymi jasnymi włosami, w subtelnym makijażu, z zadbanymi paznokciami, uporządkowaną torebką, bielszymi zębami.
Bo póki co włosy nie znają wolności rozpuszczenia, paznokcie nie pamiętają co to lakier, zęby za dobrze znają już nieustanny smak i osad z kawy, a ciuchy to jak wyżej. Wciskane na wałki, oponki, góry i doliny. I jeszcze na sadło zebrowate. To miejsca po ciąży pokryte gigantycznymi rozstępami.
A tak chciałam być zadbaną mamusią...
Powoli, małymi kroczkami. Póki co Twinsy śpią, a mama wylewa gorzkie żale, pijąc kawę i planując śniadanie.
Buziaki i miłego dnia!
Zaczarowana08
23 stycznia 2018, 11:02Dużo odpoczynku w takim razie, bo wiem, że kiedy człowiek w miarę wypoczęty wszystko nam lepiej wychodzi :) Wytrwałość na pewno jest tym bardziej, że walczysz nie sama a z mężem :) Trzymam kciuki :)