Straszne nieszczęście wczoraj nastąpiło w moim domu....zepsuł mi się blender. Jako że nie kupuję już i nie pasę moich najbliższych (głównie córki, mąż to przecież nie rodzina ) jogurtami owocowymi ze sklepu a robię sama z jogurtu greckiego i świeżych owoców, końcówka rozdrabniająca w blenderze była eksploatowana na maxa. No i wczoraj pierdykło, odkręciłó się i juz nie rozdrabnia . Dzisiaj musze zapierniczać do MM z reklamacją...ciekawe czy uznają ?
Fotomenu nie ma i do września raczej nie będzie, bo nie ogarniam swojej diety...a jak wyjadę na urlop to wogółe nie ogarnę niczego. Kiepsko ze mną, potrafię do południa ładnie sie pilnować po to by wieczorem...pogrążyć się w rozpuście wyjadania sera z opakowania bądź pasztetu prosto z puszki (taaak). I to jest złe. I nie wiem jak sobie poradzić z tym, co sie dzieje. Postanowiliśmy rodzinnie ( 3-osobowo), że będziemy zapisywać co jemy, ile to waży i ile ma kalorii. Nabyliśmy w tym celu 3 notatniczki...mój jest pusty...bo co ja tam wpiszę ? Paczka sera mierzwionego Gouda czy moze 10 plastrów salami jako dodatek do obiadu? Boszzz, moze to zabrzmi fatalnie ale chciałabym mieć czasem jadłowstręt, znielubić jedzenie i żywic sie poprzez fotosyntezę albo żyć jak pustelnik o wodzie i korzonkach. Niestety kocham jeść, zwłaszcza jeśli to jest słodkie albo pikantne albo słone....Do doopy z takim życiem. No i jeszcze to, nie ciągnie mnie do mięsa jako mięsa ale jak juz zobaczę salami albo pasztet to....jestem w stanie wciągnąć każdą ilość. Natomiast kalafior, brokuł i ogórki powodują u mnie odruch wymiotny..
Dobra wiadomosć pośród złych wiadomosci jest taka, że nadal pilnuję ćwiczeń. Ale cóż po ćwiczeniach skoro jem za troje ?! Nnnno.
To co dziś wciągnełam i jeszcze wciagnę :
I - jajko po wiedeńsku, kromka grahama z 2 plasterkami sera i salami, pomidor, kawa z mlekiem
II - brzoskwinia i pomarańcza w jogurcie naturalnym + kulki zbożowe
lunch - pudełko fasolki szparagowej z wody
obiad - zupa pomidorowa z ryzem, kawa z mlekiem
kolacja - twarożek, pomidor
Napisałam do Wolfa w sprawie tatuażu. troche się zawahałam, przez moment zastanowiłam się, zcy napewno chcę go mieć...taka krótka chwila...ale jednak zwycieżyła we mnie chęć mienia. Jeszcze nie powiedziałam PiW, ze chcę ale wlaściwie jego zdanie nie jest ważne. Zresztą sie nie sprzeciwi. Kiedy Wolf odpisze i co odpisze nie wiem.
Derby z falubazem na remis. Ale miałam mega ciśnienie jak to oglądałam. Najlepsze "kwiatki" z meczu to :
1. kierownik druzyny falubazu dzwoniacy do sędziego : panie sędzio ale na podanie nominowanych to 4 minuty są bo tu goście się ociągają...". Taa, kiedyś falubazy poleciuały do sędziegfo, że goscie za wcześnie motory zapakowali do busów i powinni być zdyskwalifikowani...cały falubaz i jego magia. jak się nie da na owalu to moze w parkingu coś się skręci
2. KK i jego słynne : "ale ja wygram ten bieg" po tym jak dał sie 3 razy objechać jak dziecko i tracił pierwsze miejsce i nie mniej słynne "Tomek zrób coś" do G.
3. ostatni, 15sty bieg, objechane 4 kółka, Gollob 1wszy mija linię mety a Protas jedzie dalej szczęśliwy, że myknał Golloba. Taaa, na zużlu to trzeba do 4 umieć liczyć, nie do 5ciu
To tyle.
Enjoy.
P.
barbra1976
9 sierpnia 2012, 12:38tez kiedys chcialam miec jadlowstret:)))jaki tatu?agu mi cos pokazywala piekengo pasujacego do twoich ptakow, to to sobie dziabniesz?
Giove
9 sierpnia 2012, 11:21dobre!!!...maz to nie rodzina!!!...przykleje na lodowke i podenerwuje go jeszcze troche bardziej!!!...hihihi!!!
ivonek77
9 sierpnia 2012, 11:13Dobrze , ze nie zaprzestajesz cwiczen ;) A jak masz problem z salami i pasztetem to moze wykresl je z listy zakupów na jakis czas .