Dalszy ciąg złego humoru, to już się staje śmieszne. Mogę być w super humorze w pracy, śmiać się, żartować...jak tylko przekraczam próg mieszkania wychodzi ze mnie jędza. Warczę na PiW. Tak, wiem, to po częsci jego wina, wina tego, że namieszał w urlopach i w konsekwencji święta spędzamy w Gorzowie a nie u moich rodziców. Zwłaszcza w sytuacji, gdy dziadek zmaga się z rakiem, radioterapią, wiekiem...może to ostatnie takie święta, może...a ja tu z wiecznie utyskującą teściową, bratem męża - starym kawalerem...ups faux pas - singlem...To już wolę siedzieć sama u siebie w chacie i patrzeć w sufit. I ta cała atmosfera nakręcana u mnie w pracy : koleżanki urobią sie po łokcie, będą padać na gęby ale wszędzie będzie błysk, cud miód orzeszki. A potem będą marudzić jak to się narobiły...a ja się wpędzam w poczucie winy, że też tak muszę, a mi się nie chce...że nie biorę wolnego przed świętami i nie streczę po całych dniach przy garach.
Prosiłam PiW, żeby zadzwonił do matki, spytał co przygotować, zeby rozłożyć ten szał świąteczny na dwie osoby...pewnie zapomnia l, druga rzecz, że teściowa pewnie by nie tknęła tego co ja zrobię. Cóż, jak się przez lata miało pretensje (nie wiadomo o co ) do syna, to i synową to sięgnie i wnuczkę...taka karma. Dobra, dosyć tych off topowych bzdur. To nie ma sensu.
Zakupiłam sobie terminarz na nadchodzący rok. Poczyniłam pierwsze wpisy urodzinowo-imieninowe, adresowe i zapisałam swoje postanowienia. Pierwszym z nich jest zrzucenie tych magicznych 10 kg. Nie wiem czemu akurat 10 kg, przecież będę wyglądała jak śmierć na chorągwi, całkiem z d..py te 10 kg...zobaczymy, rozliczę sie w grudniu 2012. Poza tym punkt 2 to nowy tatuaż, punkt 3- oszczędzanie, punkt 4 - stare przysłowie pszczół : umiesz liczyć, licz na siebie, 5 - jeżdżę autem, nie ma że boli, bo jak sie wyprowadzę na tą swoja wieś, to co ja zrobię?
Jadłospis :
I - płatki z mlekiem, kawa
II - maślanka straciatella - 0.5 litra, jabłko
lunch - zielenina z grillowanym kurczakiem
obiad - 2 łyżki kaszy jęczmiennej, 2 małe klopsiki, sos z warzyw
przekąska - kawa z mlekiem
kolacja - szklanka maślanki z musem porzeczkowo-truskawkowym, płatki z mlekiem
Wczoraj na kolację też miałam taki zestaw, na przekąskę niestety oprócz kawy była mała rybka smażona do octu, kawałeczek pasztetu
Cwiczeń nadal brak, jednak jeśli po pracy nie będzie padać to zajmę sie oknami w kuchni i pokoju dziecka. Resztę zostawię na później, nie wiem kiedy...A PiW już o nic prosić nie będę, ani przypominać, słowem się nie odezwę, padnę na mordę ale zrobię sama. On niby z domu nauczony, że potrafi i ugotować, i prasować, i okan umyje ale ... ja nie jego matka, krzyczeć nie będę a prosić - proszę tylko raz, jeśli nie ma efektu - zamykam się w sobie. Porypane to wszystko, niby fajne z nas małżeństwo a jednak jak zdrapać tą politurę to...szkoda gadać. Czasem żałuję, że nie jestem starą panną. Nerwów mniej, obowiazków mniej, żadnych kompromisów...A kompromisy dla mnie to kompletna porażka. Suma sumarów - jak mawia pewna wykształcona ekonomistka z mojej pracy - ciężkie życie ze mną.
rozaar
16 grudnia 2011, 08:57Bo z facetami tak już jest,że z Nimi niby źle ale bez Nich to już koniec świata.
XXXJAXXX
16 grudnia 2011, 05:02też czasami żałuję że nie jestem starą panną-o ile nieraz życie byłoby łatwiejsze, ale z drugiej strony są i takie chwile że doceniamy dom i rodziną,którą mamy i czasami nawet Mąż który nas wku...r okaże się super Mężem-no tak to już jest,że nie zawsze jest wszystko na tip-top.ale tak jest w każdym związku, w każdej rodzinie...tylko nie zawsze dla ludzi z boku jest to widoczne. p.s.ja w te święta założyłam że wrzucam na luz-nie urabiam się po pachy po to by potem pól jedzenia zjadł pies,sprzątam to co trzeba i mam to gdzieś. pozdrawiam
tarantula1973
15 grudnia 2011, 13:08na pierożki z kapustą i grzybami zapraszam do siebie, teściowa mnie uraczyła takimi a ja wolę ruskie... Tak, Agujan ma rację, jak porównuję swojego PiW do mężów koleżanek to...no mój jest ideałem, jest miły, poukładany, ogarnięty, spokojny...to we mnie jest problem, bo chcę niewiadomo czego, taka ze mnie księzniczka. ale już się ogarniam, będzie ok.
tarantula1973
15 grudnia 2011, 10:57Bo najważniejsza w świętach jest możliwość bycia z najbliższymi, a nie 12 potraw na stole...Wczoraj wieczorem stwierdziałam, że jeśli będę miała zapas moich ukochanych, niedietetycznych płatków to dam radę stawić czoła świętom i galeryjno-kiczowatej atmosferze. a tak na marginesie to wszystko dlatego, że nie ma śniegu !
Agujan
15 grudnia 2011, 10:53oj złazi z ciebie złazi... Wiesz politura jest zawsze i na każdym .... grunt żeby na to co pod nią patrzeć pozytywnie... wiem że banały prawię ale banały są prawdziwe. Przyjaciółka mi kiedyś powiedziała ze uczy się doceniać co ma przez kontrast - idzie z kumpelami na kawę i słucha ich marudzenia na facetów... wraca do domu i wzdycha ze szczęścia. Nie wiem czy to dobra metoda na wszystko ale u niektórych działa... A co do przedświątecznego zamieszania i naszej chęci umartwiania na siłę to się zgadzam. Uwielbiam gotować i lubię święta ale jak słyszę że ktoś nie lubi i się umartwia na siłę albo co gorsza wprowadza w wir a potem marudzi i umiera wzbudzając wyrzuty sumienia w innych to mnie chuj strzela i biłabym po głupim ryju. Nienawidzę jak ktoś się poświęca i unieszczęśliwia dla mnie i nie będę się umartwiać dla nikogo. Nie lubię sprzątania więc albo robi to małż albo robię tyle ile trzeba i wiem że jak kiedyś przed świętami nie będę miała chęci mieszać w garach to albo moi to zrobią albo będą paluszki rybne i barszcz z torebki. I będzie szczęście a nie kwas.
tarantula1973
15 grudnia 2011, 10:53a bo pewnie jestem jak światowid...mam kilka twarzy, tą którą pokazuję zależy od tego, którą noga wstałam z łoża. A z tą grubszą skórą to nie tak łatwo....
Morinho
15 grudnia 2011, 10:43Nierozumiem, na Vitalii jakos nie robisz wrazenia "ciezkiej" ale bardzo aktywnej, no dobrze, moze za bardzo wrazliwej, ale tylko odrobine. Ubierz grubsza skore i bedzie lepiej. pozdr. :)