Jestem dziś jakaś taka niedorobiona, niewyspana, zmęczona, znudzona... Taa wiem od czego, wczoraj z PiW skończyliśmy winko...
Jakby tego było mało chodzi dziś za mną jedzenie....ale nie takie byla co....takie wykwintne, egzotyczne, niecodzienne...specjalne....Sama nie wiem co i to jest mój problem. Już widzę te bakłażany grillowane, figi, grzanki ze szpinakiem i jajkiem (no to może mało wykwintne), krewetki...
Póki co moje menu proste i kiepskie. I wcale nie dietetyczne:
I - musli (3 łyżki), jogobella light ananas, batonik kinder, żurawina, śliwki szuszone, kawa z mlekiem
II - sałatka z tuńczyka, ogórka kiszonego, kukurydzy i odrobiny majonezu (nie moge już patrzeć na twarożek), brzoskiwinia ( ona tu pasuje jak...)
lunch - zapiekanka z makaronu pełnoziarnistego, młodej cukinii, pieczarek, groszku i kurzych cycków posypane serem
podwieczorek - jogurt naturalny z kiwi
kolacja - jajko gotowane, sałatka z pomidorów
Chciałabym mieć takiego pierdzielca na punkcie zdrowego żywienia, żeby nawet mi na myśl nie przyszło tykanie shitowego żarcia. Jak mam to w sobie zakodować?!
Kultura fizyczna - wczoraj nie było, bo uznałam, że po niedzieli należy mi się odpoczynek. Dzisiaj juz muszę na stepper wleźć i jeszcze na działkę lecieć po sałatę i owoce.
Pogoda sie kiepści....mam tylko nadzieję, że na długi weekend będzie bo zamierzam wyłożyc się na nadbałtyckiej plaży i przyrumienic się tu i uwdzie. Nie lubię być biała. A zwłaszcza moje biale giry i ręce minie wkurzają.
rozaar
14 czerwca 2011, 11:21na myśl o krewetkach mniamm.Królewskie w cieście piwnym albo smażone na masełku z natką pietruszki.