Pada, wręcz leje deszcz, do pracy przyszłam w zmoknietych butach.
Wczoraj zaliczyłam trochę więcej niż zamierzałam - upiekłam sobie cycki kurze na ostro i zjadłam parę kawałków, i plaster sera. Ale byłam na działce z małżonkiem, więc prawie biegiem, bo on nie umie chodzić wolno. Wieczorem obejrzeliśmy folm "Czwarty stopień" - no fajny był.
Na dziś zaplanowałam sobie taki sam zestaw co wczoraj, mam nadzieję tylko, że jak do domu przyjde to nie będę podjadać.
Na jutro zaplanowałam sobie na obiad zupę botwinkę z jajkiem.
Ta pogoda mnie przygnębia nie lubię deszczu, a za 2 tygodnie idę na urlop i boję się, że nie będzie słońca! No i oczywiście nie zrobię dziś tych wyników, jak zwykle odwlekam wszystko w czasie, będę się tak zwodzić aż do poniedziałku pewnie (w poniedziałek już koniecznie !!!). Mój strach przed krwią i igłą jest irracjonalny i ciągle jest ten sam scenariusz. Ja muszę do psychologa!!!