W sobotę pozwoliłam sobie wypić piwo i o zgrozo zjeść co nieco pizzy (ale zostałam skuszona sławą jednaj z najlepszej pizzerni w mieście i nie żałuję, smak nieziemski).
W niedzielę był obiad u teściowej oraz impreza urodzinowa chrzesniaka męża. Zjadłam bardzo cieniutki plasterek tortu i jeden kawałek ciasta. No i trochę sałatki. W sumie jak na imprezę to i tak odmówiłam wielu pokusom ale jednak w kwestii tego tortu i ciasta uległam presji. Po 18tej już grzecznie nic nie jadłam.
Dziś znów wracam na dobre tory :)
owsianka na śniadanie
1 kromeczka ciemnego chleba z kawałkiem sera na drugie śniadanie
na obiad będzie jakiś ziemniak, no i chyba schabowy
na kolację ewent serek wiejski ale to jeszcze zobaczę
W sobotę będę się ważyć. Do tego czasu jeszcze sporo ćw przede mną :P
Byłam w kinie na filmie Django by Tarantino. O dziwo bardzo mi się podobał mimo paru brutalnych scen i typowego dla Tarantino umiłowania do efektywnego rozbryzgiwania krwi. Mimo dość luźnego podejścia do tematu parę ważnych przesłań udało mu się wpleść w ten film. No i muzyka bardzo mi się podobała :)
Generalnie dobry film do zobaczenia z mężem, chłopakiem czy innym takim ;)
Luvia
21 stycznia 2013, 18:57Noto wracaj szybciutko na dobre tory :)
no.more1993
21 stycznia 2013, 14:32Dobrze, że wszusyko zjadłaś w granicach rozsądku :) bardzo dobrze!