A teraz do rzeczy. Już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. U tej cioci, kiedy poszłam do łazienki zobaczyłam wagę i nie mogłam się powstrzymać. Wchodzę a tam 68.3, a byłam w kompletnym ubraniu, w tym w jeansach, i po obiedzie. U moich rodziców też się zważyłam (mają taką wagę ze skalą, ciocia ma elektroniczną) i 68 i troszkę. A tymczasem tego samego dnia rano u mnie w domu waga pokazała 70,3 a ważyłam się w bieliźnie i przed śniadaniem. Nie ogarniam tego, ale tamte wagi lubię o wiele bardziej. I to nie jest kwestia podłogi, albo tego jak ustawię stopy bo próbowałam różnych kombinacji i za każdym razem, każda z tych wag pokazywała to samo.
----------------------------------------------------------------------------------------------
"Szczęście przychodzi wtedy, gdy przestajesz narzekać na problemy, które masz i zaczynasz doceniać to jak wiele innych masz już za sobą."
niezaleznosc
2 kwietnia 2013, 10:52też moja waga robi taki dzikie akcje, dlatego obrażam się na nią i się nie ważę :D
Buka06
2 kwietnia 2013, 10:36Powiem tak - ani waga wadze nie równa, ani metr metrowi ;) Dlatego zaleca się ważenie zawsze na tej samej wadze. Jeśli chodzi o to, co u mnie to świąteczna "dieta" wyglądała podobnie. Zaraz zamierzam dodać wpis, więc tam będzie nieco więcej napisane :)
mona26r1
2 kwietnia 2013, 09:56ja inaczej ważę u rodziców, inaczej u przyjaciółki, ale najbardziej kocham wagę u mojego chłopaka, zwykła, nieelektroniczna, najkorzystniejsza :) i zawsze pokazuje tyle samo. Elektroniczne to ile razy się nie wejdzie to i do 3 kg różnicy