Mogę powiedzieć, że jest w końcu we mnie ta myśl , że będę szczupła i uda mi się a to dzięki Wam waszym komentarzom, wsparciu , zachęcaniu:*
Za co ogromnie Wam dziękuję!!!Żałuję tylko ,że nie mam czasu na wszystko co bym chciała zrobić.Robię ostatnio sobie taki test sumienia jak mnie widzą inni a jak ja ich traktuje i czego oczekuje.I zauważam , że od niedawna rozpoczęłam życie -takie jakiego chciałam.I wiem , że przez swój brak silnej woli -ulegałam a później atakowałam ze zdwojoną siłą.Co pewnie skrzywdziło niejedną osobę a szczególnie mojego partnera.A dlaczego?Bo byłam sfrustrowana swoją wagą tym, że moje życie ulatuje mi pomiędzy palcami a ja tylko obserwuje jak inni spełniają swoje marzenia.Owszem sama też się realizowałam.Skończyłam studium dostałam dobrą pracę , studiuję a mimo wszystko czuję się gorsza od innych.Tak ta niska samoocena trzeba ją wygonić i zaprosić w końcu pewność siebie.Ale wiecie co myślę , że żaden poradnik mi tak nie pomoże jak schudnięcie i udowodnienie sobie, że umiem , potrafię. I mogę stworzyć jeszcze z tego życia coś fajnego. Dziś dość długi wpis.Bo uważam to wszystko za żenujące.Teraz chudnę ale jeśli sobie przypomnę od ilu lat partnerowi, przyjaciołom mówię-Odchudzam się.To sądzę , że sama patrzyłabym na siebie jako osobę niesłowną co dużo gada mało robi.A szczerze tacy ludzie okropnie mnie irytowali-a sama taką samą byłam.
Nie chcę już tych uczuć, chcę być pewną siebie , zmysłową, inteligentną kobietą.Cóż myślę, że jeśli nie teraz to nigdy.Jak liczę czas od jakiego przeszkadza mi moja waga to jest to ok.6 lat.Powiedzcie mi jak można aż tak się nienawidzić, bać szczęścia by nie dopuszczać szczęścia tego co da mi spokój nie dać tego wszystkiego sobie?To jest tylko 9 kg . A ja to traktowałam niepoważnie i samą siebie.I myślę, że dużo straciłam przez swoje dodatkowe kilogramy bo?Bo powstrzymywałam siebie od bycia sobą bo bałam się zawsze, że w ostatecznym rachunku ktoś nie posiadający argumentu odwoła się do mojej dużej d*py bądź grubych nóg.A ja schowam się w swej skorupie i zamknę.Wyobrażając sobie tylko jak to by było gdybym była szczupłą.Pamiętam ,że gdy byłam szczupłą osobą miałam pewność siebie i nie przejmowałam się opiniami niewłaściwych ludzi.Muszę się rozliczyć.Taka spowiedź była mi potrzebna.Przepraszam i dziękuję za wszystkie Wasze miłe słowa.Będę walczyć do skutku!!!!
Talia1988
22 listopada 2012, 21:47Wiecie co czytając Wasze komentarze czuję się jak w jednej , wielkiej rodzinie.Najpiękniejsze jest to, że każda z Nas odczuwa siebie i rozumie sytuację.Uwielbiam Was dziewczyny i dziękuję Wam z kolejna za przeczytanie tak długiego wpisu, zrozumienie i wsparcie.Jesteście moją siłą!I poweim Wam, że ja w Was wierzę bardzo mocno!!!Wiem, że uda się nam bo to właśnie psychiczne podejście jest najważniejsze.Masz rację endorfinko coś w tym jest-zmiana osobowości jest .Przewartościowujemy swoje życie i cieszę się , że teraz póki jesteśmy młode.:)Pozdrawiam ciepło i ściskam Was:)Buziaki:*
sziszazi
22 listopada 2012, 19:38Niesamowite co piszesz Kochana, jakbym słyszała siebie. Siebie dwa lata temu kiedy zobaczyłam na zdjęciu już nie tylko narzekającą na swoje krągłości dziewczynę, ale zapuszczonego spaślaka, który twierdzi, że jest na diecie... diecie samokontroli raczej! I to jest prawda, kilka głupich kilogramów (m=w moim przypadku 16) dzieli nas od szczęśliwej pięknej i spełnionej kobiety pewnej siebie i swoich pragnień. Od tych kilogramów jeszcze gorsza jest codziennie karmiona przez przejadanie się bezczynność. każdy dodatkowy dzień bez robienia czegoś w kierunku diety na serio był dniem odżywiania mojej beznadziei. nawet teraz, gdy przytyło mi się tych kilka kilogramów więcej wiem jedno, dam sobie z tym radę, załamałam sie... bywa tak! Ale nie dopuszczę już wiecej do tej bezradności i Tobie tez nie pozwalam! Bądź Kobietą swoich marzeń, bądź własnym spełnionym marzeniem, tego Ci życzę!:**** Dziękuję za miły komentarz przy okazji, całuję:****
ajusek
22 listopada 2012, 18:19no cóż, trzeba się ogarniać jakoś i cieszyć życiem tak bardzo jak tylko się da:) do Ciebie i do siebie samej to mówię, bo ten Twój tekst mi moją własną sytuację w niektórych momentach przypomina, jak właśnie zapominałam o tym, że szkoda czasu na zamartwianie się. Ważne, ze masz tego świadomość, teraz tylko do przodu:)
endorfina12
22 listopada 2012, 13:41To się nazywa samoświadomość. Nie obwiniaj się. Kiedy skończyłam 24 lata ( w sierpniu) przez kilka tygodni miałam problem z wyjściem z domu, doszło do mnie ile mówiłam a jak mało robiłam, doszło do mnie ilu ludzi krzywdziłam i doszło do mnie ile głupot zrobiłam. Ale kiedy uporałam się z tym ,,wstydem'' i w końcu wyszłam z własnej powłoki ograniczeń i samoświadomości to też zaczęłam żyć życiem o jakim zawsze marzyłam:) Ponoć ludzki umysł zmienia się co 7 lat, no cóż mój się właśnie zmienił niedawno:P Wybacz sobie, a inni też Ci wybaczą. Idź dalej, w lepszej ulepszonej formie:) Widzę, że też ma to przeczucie, bliskiej szczupłości:D Ja pierwszy raz w życiu zaczęłam się cieszyć z diety a nie marzyć o tym co po niej zjem. Pamiętaj chcesz być królem? zachowuj się tak:D Ja z wagą walczę 10 lat także pamiętaj, że są ludzie którzy mają gorzej i nikt nie jest w pełni pewny siebie, to rzecz nabyta:):) Buziakiiii, dużo wytrwałości i tlącego się przeczucia, że się uda bo to zmieni całe życie na lepsze:D Zacznie się działanie^^