Wczorajszy jadłospis (bo dawno żadnego nie było):
1) zupa ogórkowa z ziemniakami,
2) zupa pieczarkowa z makaronem,
3) 100g łososia, 4 kromki chleba słonecznikowego,
4) banan, gruszka, winogrona.
Piłam: 300 ml czarnej kawy, 300 ml cykorii z odrobiną mleka (przerzucam się powoli "dla zdrowia i URODY"), 500 ml piwko miodowe (raz na jakiś czas nie zaszkodzi, a być może pomoże), 600 ml zielonej herbaty.
Za chwilę rozpoczynam rytualne co-sobotnie zabiegi pielęgnacyjne (maski, odżywki, balsamy). Jakoś ostatnimi czasy weszło mi to w krew i nie umiem już położyć się wieczorem bez kremu pod oczy i odżywki do rzęs. Sobota to taki fajny dzień, kiedy nic nie musisz, a wszystko możesz. Szczególnie, że pies już po pierwszym spacerze, w mieszkaniu jesteś sama, a do rodziców jedziesz dopiero po południu. I czasu dla siebie masz tyyyle dużo