Kochaniutkie po tak długiej nieobecności nie mam dobrych wspomnień o weselu, nawet nie wiem jak to wszystko opowiedzieć, bo na takim ciulowym weselu jeszcze nie byłam.....
Najgorsze jest to że zapieprzałam z mamą przy ciastach trzy dni....pon, wt i czw do godziny 4 nad ranem.. Nie usłyszałyśmy słowa dziękuję od gospodyni , a to jest siostra mamy... Mówię wam masakra , przy pieczeniu brakowało wszystkiego od kakaa do garnka żeby czekoladę rozpuścić,,,,,masakara....Na dodatek w piątek miałam jakiś wirós no żołądek cały czas mnie bolał, i miałam wycieczki kibelkowe...ale najgorsze do powiedzenia....
W sobotę wszystko szło nie tak , tak jakby cos mówiło nie idz na tą wesele, przez wirus byłam napompowana ze sukienką źle leżała..a ja się źle czułam....Skończył się gaz w kuchence, suszarka się spaliłą, a mój grzebał się z myciem auta, tak że spuźniliśmy sie do kościoła....Gorąco było, duszno, no chyba ze 40 stopni...a jak zajechalśsmy do tej remizy to masakra, ludzie czekali głodni przed budynkiem na młodych, a gospodyni się nie zgadała że jada robić zdjęcia, a później przyjadą....No to weszliśmy do tej sali masakra....brak klimy, wyobraźcie sobie 150 osób poukładanych jedno przy drugim na ławkach....i kolejne półgodziny czekania na obiad...Ciasto na paterach rozjechane...wódka ciepła..sałatki zrobiły się pomarańczowe.....Najgorsze było to że nie doczekałyśmy się z mamą na te nasze ciasta...Podali same ptasie mleczka jakieś,,,,bezmózgi...Nie dało się nic zjeść...ja jeszcze z wrażliwym żołądkiem, bałam się cokolwieg zjeść....Ludzie dosłownie jak bydło potraktowani....Tylko 2 ubikacje....Siostra ma problemy ze zdrowiem, zaczęła mdleć to ciotka (jej chrzestna)jak naćpana nic nie zrobiła.....Rodziców akurat nie było, pojechali zrobić koło kurcząt, ja nie mogłam się dostać do kibla po wodę żeby siostrę ratować i zlałam ją wodą mineralną ...Musiałam ją zawieść do domu....
Wróciliśmy z moim i próbowaliśmy się bawić, k wódki nie pił dosłownie kilka kieliszków,- nie dało się takiej ciepłej wódki pić , zatańczyliśmy z 3 piosenki, ja nie dałam rady bo był taki smród na sali od potu i wódki...że mnie mdliło strasznie...od godziny 2 do 4 siedziałam w aucie nie mogłam wrócić na sale tak mi było słabo i mnie mdliło...Zapomniałam powiedzieć że furora na weselu był deser - lody z grzańcem tj burakami ćwikowymi i żurawiną....Tępaki ...Ja dostałam wodę bo się lody roztopiły od gorącego grzańca....
Dzień nr II
Mieliśmy juz nie iść...Miałam takie bóle żołądka....a pozatym tak było gorąco....
Rodzicom auto się popsuło....Babcia zadecydowała ze trzeba iść na chwilę i zachować twarz....No to poszliśmy..Na obiad była mamałyga...nawet się pisać nie chce....Trochę potańczyliśmy bo było mało osób na poprawinach więc nie śmierdziało na sali...Ale i tak mi było momentami słabo....zebraliśmy się do domu w podskokach bo szła burza....Ciotka dalej nie powiedziała dziękuje...
Poniedziałek - spędzony w basenie...i o 14 obiad u mamy no bo pasowałoby coś zjeśc normalnego na ten mój żołądek, nawet mnie przestał boleć ,,,,ale głowa mnie tak bolała znowu że na oczy nie widziałam......aż mdłości mnie męczyły....
Posiedzieliśmy chwilę z babcią bo okazało się że mama pojechała sprzątać po weselu...(taki zwyczaj u nas) no i my pojechaliśmy sprzatać - to była totalna dezorganizacja...Ciotka nawet nie policzyła szkliwa i sprzętów przed weselem więc jak się rozliczyć po weselu....Bezmózgi....No i wczoraj mój naprawiał auto i tak juz po weselu...
Normalnie padaczka ....
Dobrze się stało bo nie jadłam dużo, ale żeby głodnym wrócić z wesela...no to świadczy o czymś...
Wracam do dietkowania i ćwiczeń...Ani się jeść nie chce ani ruszać tak u mnie gorąco.....Wczoraj wieczorem była straszna burza, ale nic nie zelżało, pozdrawiam wasi spadam po patrzec co tam u WAs:))))
ZapachDukana
5 lipca 2012, 23:20No to ciekawie musiało być na tym weselu:)
ZapachDukana
5 lipca 2012, 23:20No to ciekawie musiało być na tym weselu:)
agatep
5 lipca 2012, 16:36chyba nigdy nie byłam na tak tragicznym weselu.masakra.nie zazdroszczę. dobrze,że wirus minął. dziękuję za komplement.buźka
good.day.my.fat.angel
5 lipca 2012, 15:09O mój Boże, totalna porażka... I nieładnie ze strony cioci, Wy się napracowałyście, pomogłyście i co? Psińco, szkoda gadać! Aż mi szkoda pary młodej, ale w końcu trzeba było bardziej się postarać, prawda? Powiem Ci, że moje dwa ostatnie wesela też były paskudne, nie rozumiem jak tak można zepsuć sobie tak ważny i piękny dzień...
nora21
5 lipca 2012, 13:35no wg tych wyników jestem, ale w rzeczywistości dużo mi do laski brakuje ale pracuje nad tym :)
dam.rade.1958
5 lipca 2012, 07:09na śniadanko pije sok świeży z marchwi z błonnikiem :))
grupciaa
4 lipca 2012, 22:55no było fatalnie śmierdziało ale ja chcę zobaczyć Cię w Twojej kreacji :D
nora21
4 lipca 2012, 18:53no to rzeczywiście wesele troszkę nie wyszło, no ale tak to jest jak się robi w remizie a organizacja jest kiepska
Julia551
4 lipca 2012, 18:43No to masakryczne wesele.Ale żeby aż tak źle było? No i żeby iść na wesele i przyjść głodnym no to już przegięcie:)-Ale jest już po i teraz sobie odpocznij i zapomnij o tym:)
Shibutek
4 lipca 2012, 17:13O ja... cóż za wesele.. Dobrze, że już PO i dałaś radę :P
ilona833
4 lipca 2012, 15:44Faktycznie jakaś komedia-totalna dezorganizacja i najgorsze te niezadowolenie gosci.Ze wstydu bym sie spaliła na miejscu Pary Mlodej! Dobrze,ze juz zdrowsza Jesteś ;)
dam.rade.1958
4 lipca 2012, 15:39Oj wspolczuje Ci.....rzeczywiscie masakra na calej lini , dobrze ze juz po, odpoczniuj sobie i daj odpoczac swojemu zoladkowi , buziaki -:)