Witajcie kotunie moje!
Z góry przepraszam za moją nie obecność, ale dużo się działo a czasu mi brakuje na wszystko.
Po Pierwsze pogoda dopisuje, nie pada a dziś jest upalnie, z małżonkiem razem pracujemy, a to trawnik a to remont...jestem taka zmęczona wieczorami, że padam na pysk.
Zaczynając od piątku najpierw z rana zakupy, które miały trwać dosłownie chwilę, a trwały od 8 mej do 16 tej, no ale całą wyprawka dla mężunia kupiona, garniak i buciczki .....a ja nadal nic nie mam.
Chodzimy po placu targowym i widzę nie raz ładne sukienki i t cały czas mówię do mojego nie mam ochoty mierzyć, albo inne bzdety...aż wreszcie powiedziałam mu że boję się wejść do sklepu i spytać czy są jakieś sukienki na mnie , no porostu rozmiar duży a nie na wieszaki..że zostanę wydrwiona i wyśmiana....a mój mówi idziemy ja się spytam jak się będą komentarze czy śmiech to ich tak opierdolę że sie z ziemiom zrównają...:) dobre co:) .
No i weszłam do jednego, spytam się , sprzedawczyni jakaś laska młodociana.ale zostałam potraktowana dobrze i się przełamałam:). Sukienki jednak nie kupiłam a za tydzień już będzie po weselu...hihi..jeszcze dam radę.
Przed chwilą miałam tel od sis że w CH M1 jest jakiś zarąbisty sklep i że będą tam dla mnie sukienki. Muszę jechać.
Wróciliśmy z zakupów jak wypluci wieczór a ja jeszcze sprzątać muszę, zostało mi kilka rzeczy do zrobienia bo w sobotę miałam mieć gościa , moją szefową...
No i sprzątam i godzina 22 a ja na rzęsach chodzę umyłam włosy i wykąpałam się położyłam spać. Godzina 1,30 w nocy telefon....Ja od razu zrywam się na równe nogi no bo od razu coś się stało!!!...Zaspana nie kontaktowałam za bardzo, okazało się żona kuzyna moja bliska znajoma , byłą moją druhną i w ogóle się lubimy, dzwoni że trzeba jechać z niom na pogotowie....Na początku myślała że ją coś pogryzło cała w bąblach, zaczęło i się jej robić słabo...Z dziećmi kuzyn został, więc ja pojechałam z druhną na pogotowie...Okazało się że dopadła ją pokrzywka...ale wróciłyśmy do domu. Sobota - już praktycznie położyłam się spać no a rano nie mogłam głowy podnieść godzina 9 ta a tu gość w drodze. No dobra wstałm gość nadjechał no i co oczywiście kawka ploteczki i grilowanie...Szefowa była u mnie pierwszy raz i podobała się jej moja hacienda :))) No i tak posiedziałyśmy razem z mężusiem ...do 17 tej....
I co i trzeba się szykować na kolejną imprę....na wieczór panienski...No na początku było drętwo, ale później płakałam ze śmiechu.....wytańczyłam się i wyśmiałam mój nie mógł uczestniczyć w kawalerskim bo poszedł na noc do pracy...smutno mi było i jemu pewnie przykro...ale tak już jest ja się pracuje na zmiany...W każdym razie wróciłam na 3cią do domu - trzeźwa bo za bardzo nie lubię pić...i spałam do południa dzisiaj....
Mówię wam jak czasem jest dobrze pożyć takim życiem bez zmartwień tylko się pobawić, jestem 10 lat młodsza :)
Z dietką bywa różnie nie przykładam się, na rowerze jżzdzę , wrzuciłam na luz...zobaczymy jak to wyjdzie...Grunt że samopoczucie mam dobre no i plany na cały tydzień...pieczenie ciast na wesele, korona czy strojenie sali :)))uwielbiam takie rzeczy. A teraz spadam i patrzę co u was.
BUŹIAKI I GŁOWY DO GÓRY:*****
nataliaccc
25 czerwca 2012, 16:15no i kurcze bardzo dobrze:-) jestem mega dumna z Ciebie. Masz rację ciesz się chwilą a nie tylko cholerną dietą...będzie dobrze. Do diety trzeba tak podchodzić inaczej się dostanie na głowę:P Ja podobnie miałam ze spódniczkami tak jak Ty z sukienkami:-) choć z sukienkami zawsze równie duży mam problem bez względu na wagę ze względu na różnicę ogromną między górą a dołem....jak nie urok to sraczka:D trzymaj się słońce i nie marudzaj szukaj sukienki choćby na lato:-) przełamuj się, bo jak nie teraz to kiedy...zawsze będzie ciężko z naszą główką co do postrzegania siebie i przełamywania się na coś na co nam całe życie było brakło odwagi...buziaki:*
MartaFW
24 czerwca 2012, 22:22Czasem trzeba odpuścić :)
Shibutek
24 czerwca 2012, 21:04Dobrze, że się rozluźniłaś i poszalałaś na panieńskim :))
dam.rade.1958
24 czerwca 2012, 20:45no i super ze potańczyłaś i pośmiałaś sie,grunt to dobre towarzystwo :))
dam.rade.1958
24 czerwca 2012, 20:38to nie moje rejony, pojechaliśmy 120 km od warszawy
dam.rade.1958
24 czerwca 2012, 20:23wystraszylam sie strasznie tej rury, zobaczylam ja w ostatniej chwili, masakra, cud ze udalo mi sie przejechac przez te rure :((
BedzieLepiej
24 czerwca 2012, 19:01No w końcu przytrafiła Ci się chwila zasłużonego relaksu po całej tej gonitwie. Super, że się wybawiłaś. A sukienkę jeszcze jakąś upolujesz. Będzie dobrze.
grupciaa
24 czerwca 2012, 16:45miłego weekendu zajrzę do Ciebie później :P
agatep
24 czerwca 2012, 13:40taki zawrót głowy,że przynajmniej nie ma czasu na myślenie o jedzeniu:) ale relaks też jest potrzebny:) tydzień to już niewiele czasu..szuuukaj:) proszę,proszę jakie kontakty z szefową;) fajnie,że panieński się udał:) miłego
nora21
24 czerwca 2012, 13:04no to ładnie mijają Ci dni :) u mnie gorączki weselne zaczną się na początku sierpnia :) mam nadzieję że będę miała co wspominać