Dzień pierwszy dietetyczne minął bez zarzutu: trzymałam się rozpiski od Dietetyka, choć trochę ucięłam ryżu (bo nie lubię) a odłożyłam warzyw (bo uwielbiam). Pod wieczór zrobiłam biegospacer z wózkiem przez pola pachnące dojrzałym zbożem. Było cudownie: ptaki śpiewały, świerszcze cały, a młoda z wózka ryczała: "szybko, szybko!". Więc pot się lał, ale było przyjemnie.
Dziś na wadze 67,5 kg (płakać się chce, ale będzie lepiej, więc nie marudzę).
Miłego dzionka dla wszystkich walczących tak jak ja!
MalaKicia
19 lipca 2017, 16:28Z czasem będzie ubywać kg, tylko potrzeba cierpliwości i wytrwałości!
lola7777
19 lipca 2017, 13:29Sprawdzilam wzrost i wage i powiem ze nie ma co plakac.wiec walcz i zaraz bedzie supe nie masz do zrzutu 30 kilo tylko pare .to doslownie korekta a nie wielka walka wiec nie placz bo wstyd!
synestezjaa
19 lipca 2017, 13:39Niby tak, ale wiadomo, że te ostatnie kg najtrudniej zrzucić. A płakać się chce, bo w pół roku przybyło mi prawie 4 kg...