Chociaż od momentu, w którym zarzuciłam weganizm minęło już dobrych kilka miesięcy, to zauważam, jak wiele na tym skorzystałam, ale też co straciłam, wracając do "normalnej" diety. Rok na diecie wegańskiej był rokiem mojej życiowej prawdopodobie formy (przynajmniej jak do tej pory). Moja figura była świetna, kondycja zaskakująca, a skóra idealna. Po zarzuceniu weganizmu (pisałam o tym w pierwszym poście) przytyłam, zaczęłam jeść śmieciowe jedzenie, bo nagle było mi "wolno" więcej. Oto kilka rzeczy, których nauczył mnie weganizm:
1. Przyczyna moich wiecznych problemów z trawieniem - dzięki przejściu na dietę wegańską dowiedziałam się, że przyczyną moich ciągłych problemów trawiennych, napompowanego brzucha itd. jest nic innego jak nabiał. Nie od razu zobaczyłam różnicę, myślę, że po około 2 tygodniach zwróciłam uwagę, że skończyła się zgaga, bulgotanie w żołądku itd. Łatwo było namierzyć winnego. Nabiału nie jem do dzisiaj i dzięki temu czuję się dużo lepiej, nawet jeśli zjem więcej. Jasne, od czasu do czasu zdarza mi się zjeść lody, albo deser na bazie mleka/jogurtu czy czegokolwiek, ale taka mała dawka po długim odstawieniu nie robi mi nic złego.
2. Nauczyłam się gotować - nagłe wyeliminowanie tak wielu składników zmusiło mnie do szukania nowych dań, przypraw, dodatków, tylko po to, żeby wszystko nie smakowało tak samo. Zaczęłam czytać książki o weganiźmie, ajurwedzie i w ten sposób nauczyłam się lepiej dobierać produkty, co można łączyć, czego nie i co zrobić, żeby kasza z warzywami za każdym razem smakowała inaczej :)
3. Nauczyła mnie świadomego wybierania jedzenia, kierując się tym, co jest dobre dla mnie. Jasne, duża w tym rola "zakazu" i pewno trochę też cen niektórych wegańskich specjałów, ale jednak.
4. Nauczyłam się uwielbiać warzywa i owoce - dosłownie. Wcześniej zawsze był to tylko jakiś dodatek, teraz, jak nie mam warzyw w jakimś posiłku, to po prostu czuję, że to nie jest zdrowe jedzenie.
5. Nauczyłam się tricków urodowych - jak szybko naprawić skórę od wewnątrz, jakie witaminy pomogą na co. To ogromny zasób wiedzy, który mogę wykorzystywać cały czas, zapobiegać chorobom (skutecznie).
Oprócz tego było wiele, wiele więcej plusów. Tak mnie wzięło na wspomnienia, kiedy uświadomiłam sobie, że coś mnie ciągnie do tego znowu, nie byłoby to trudne, skoro nabiału i tak już nie jem, a miesą 1/2 razy w tygodniu. Najgorzej tylko z serami i jajkami. Ale może powoli, powoli? Kto wie.
A teraz małe podsumowanie z dzisiaj. Trochę zawaliłam i zjadłam dodatkowo 5 pierogów. Tragedia pewno się nie stanie, ale jednak. Jednak dzień numer dwa bez słodyczy zaliczony i mogę to powiedzieć już teraz bo: 1. nie mam nic takiego w domu 2. jestem za leniwa, żeby wyjść tylko po to :P
Za to bieganie na dzisiaj zaliczone i postanowiłam, że to będzie dzień odpoczynku, czyli bez treningu na DVD. Tylko jogging. Jutro pracuję z domu, więc pewno zacznę dzień od treningu :D
Miłego wieczoru :)
Barbie_girl
19 maja 2017, 09:07Gratki za słodkie :-) kurczę ja muszę polubić bardziej warzywa a raczej pamiętać o nich jak mi ktoś da to zjem z przyjemnością ale sama często o nich zapominam niestety :-(( chciałabym tak jak Ty :-)
sylwiab7
19 maja 2017, 09:22a może zrób sobie tydzień wege? Znajdź jadłospis na cały tydzień, zrób zakupy i zobaczysz, nie będzie problemu.
Barbie_girl
19 maja 2017, 09:26Zobacze :-) poszperam w necie ;-)