Hejka mordeczki
Siódmy dzień dietkowania miną...może bez rewelacji...ale i bez ...no niestety ha ha ....jutro mam dzień rozpusty hehe (w zasadzie dziś bo to wczorajsze poczynania ) strasznie stresujący to był okres więc dobrze że dałam rade bo inaczej ojjj strach się bać co by się działo .......próba ćwiczeń znowu mi wpadła...ale poległam na maxa...zero kondycji itd...powoli powoli i może zacznę się ogarniać .... i tyle z dnia znerwicowanego obżarciucha słodyczowego
menu
1-grahamkaz masłem i z wędliną i sałatą i resztka serka lekkiego
2-korniszon+pół główki sałaty+trzy parówki i kawałek żółtego sera polane odrobiną sosu z majonezu i ketchupu....wiem żenada
3-pół palucha z plastrem serka topionego i wędliną + troszkę surówki i duuuuże jabłko
Zaś trzy posiłki brrrr brak czasu i bieg mnie ograniczają...ale dzięki temu jem mniej więc coś za coś...ale postaram się mieć choć cztery heh...
wypite
woda 1,5 l
inka z mleczkiem 1,5% -3 kubki
herbata owocowa-1 kubek
herbata zielona-3 kubki
kawa rozp z mlekiem waniliowym-1 kubek
łącznie to ok=3,5 litra więc jest oki ;)
]i dodam że odkąd wprowadziłam wodę to sińce mi pod oczkami zeszły odrobine ha ha a to była moja zmora nr: 11111111 ........tyle z mego pamiętnikowego dnia na dziś...a raczej wczoraj heh...
pozdrawiam
agulina30
21 marca 2014, 12:46Re: więc walczymy ze zmorami wieczornymi ;)
agulina30
21 marca 2014, 12:38kurczę, ja też muszę pić więcej tej wody!