Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Post Dąbrowskiej - moje doświadczenie


Popularny post Dąbrowskiej doczekał się wielu wyznawczyń. Jest niezwykle zachwalany, ale urosło też wokół niego wiele kontrowersji. Ja do postu podchodziłam dwa razy. Udokumentowałam nawet przebieg obu podejść na instagramie: Tutaj!

Pierwszy raz podeszłam do postu w czerwcu 2018 roku. Mieliśmy mieć z mężem poślubną sesję zdjęciową, a suknia ślubna, którą miałam na sobie rok wcześniej biorąc ślub, nie leżała na mnie już tak dobrze, jak wtedy, bo oczywiście tu i tam przybyło co nieco. Uznałam, że skoro do sesji dwa tygodnie, to akurat dobry czas, by przeprowadzić czternastodniowy post. O dziwo, przebiegł on dość bezboleśnie i dobiłam do 69,5 kg, zaś suknia leżała idealnie

Za drugim razem, w styczniu 2019, nie było już tak kolorowo choć byłam przekonana, że pójdzie nawet łatwiej. Z czterdziestu dwóch planowanych dni wyszło cztery, bo czułam się tak koszmarnie, że tego ostatniego dnia nie poszłam do pracy. Szłam spać z migreną, a obudziłam się z jeszcze gorszą. Do tego gorączka, mdłości, zerowy apetyt. W ogóle, w tym drugim podejściu było mi mega smutno. Pamiętam, że podobne poczucie smutku towarzyszyło mi podczas diety scarsdale i dotyczyło nie tylko jedzenia. 

Po przeczytaniu książki dr Dąbrowskiej, obecności na grupie na fejsie, gdzie każde najmniejsze wykroczenie widoczne na zdjęciu potrawy jest od razu żywo komentowane i wytykane, a także po dwóch próbach postu, z czego jedną mogę zaliczyć do udanych, mam następujące wnioski:

Nie odmawiam postowi dr Dąbrowskiej właściwości zdrowotnych i nie wątpię, że wiele osób czuje się po nim dobrze, niemniej jednak nie uważam, by faktycznie powodował takie dogłębne oczyszczenie organizmu. 

Organizm posiada bowiem cały arsenał w postaci m.in. nerek i wątroby i sam potrafi o siebie zadbać w tej kwestii, na bieżąco usuwając zbędne produkty przemiany materii. Okresowe spożywanie samych warzyw nie powoduje, że organizm się "odtruwa", poza tym podaż kaloryczna jest tak niska, że wręcz niezdrowa. 

Pomijam fakt, że przygotowywanie posiłków, nawet mając całe zaplecze ułatwiające i skracające czas przygotowania, jest mimo wszystko czasochłonne, a same potrawy moim zdaniem smakują tak samo. Warzywa są wspaniałe i grzechem jest dla mnie obrzydzać je sobie właśnie poszcząc i jedząc je w kółko pod różnymi postaciami.

Zaraz po drugiej, nieudanej próbie postu wykupiłam abonament na Vitalii, co okazało się strzałem w dziesiątkę - posiłki są zróżnicowane, i, co ważne dla mnie, często i w małych ilościach (mam zaburzenie w postaci refluksu i przepukliny rozworu przełykowego). Czuję się bardzo dobrze, dania mi smakują a ich różnorodność inspiruje. No i cały czas polecam metodę małych kroków, bo w moim przypadku nie sprawdziło się zrzucić wiele kilogramów w krótkim czasie postu.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.