Biegu Puławską nie pamiętam, jakby go nie było. Odłączyłem się. Przy Politechnice konkretny zbieg – i tam spotkało mnie coś nowego. Zawsze byłem mocny na zbiegach, wyciągałem nogi bardziej niż moi sąsiedzi i nadrabiałem. Tym razem spostrzegłem, że mimo to chorągiewka ani trochę się nie zbliżyła, a wręcz oddaliła, będzie już z 50 metrów… Cóż, zając wyciągał odnóża jeszcze dalej niż ja. Sorry no bonus...
Po dość stromym zbiegu trasa dalej wyraźnie opadała w dół, aż do mostu. Parę razy mijałem się z kolegą z klubu, ale nie mieliśmy siły nawet się klepnąć. Za nami było 13 km, a ja już miałem bardzo konkretnie dość. Odrobienie rosnącej straty do zająca odłożyłem na potem, starałem się już tylko nie odpaść bardziej. Estakadą zbiegliśmy znów szybko w dół i tu zaczęło się płasko. I nagle ZONK… rozwiązane sznurowadło! Nie ma rady, trzeba było się zatrzymać i zawiązać. Kosztowało to 12 sekund, co przekłada się na 50 metrów straty, więc łączna strata do zająca wzrosła do ok. 100 m. Zacząłem się przyzwyczajać do myśli, że na jednoznacznie opadającej fali więcej tu dziś nie pokażę, a trenerka miała rację co do 1:37… Zmęczony jak diabli, z kotłującymi się myślami o zejściu z trasy, jednak jakoś musiałem wrócić do auta. Ale auto zawsze stawiam po przeciwnej stronie mety niż ta, z której będę nadbiegał, ot tak żeby nie prowokować głupich myśli :) Od tej chwili przestałem się skupiać na wyniku i biegłem już tylko do domu. A żeby męczarnia nie trwała za długo, to nadal biegłem szybko ;D Serio, czułem że musiałbym naprawdę dramatycznie zwolnić, żeby poczuć się lepiej, więc już mniej niż perspektywa powolnej agonii bolało mnie utrzymanie obecnego tempa. Taki paradoks, kiedyś go rozgryzę.
Do mety została 1/3 dystansu, perspektywy czarne, chciałem już tylko przestać biec...
cdn.
avinnion
2 kwietnia 2015, 20:12bo liczymy następnym razem na opowiadanie erotyczne:), może się kończyć na bieganiu:):P
strach3
2 kwietnia 2015, 21:39Było w czerwcu, jedno wystarczy :)
avinnion
1 kwietnia 2015, 18:35a na koniec i tak jak zwykle: zając przegoniony, kolega z klubu przegoniony, a pozostałe tysiące na drodze stratowane:)
strach3
1 kwietnia 2015, 19:01No i po co mam dalej pisać, jak już wszystko wiadomo? ;)
Magdalena762013
1 kwietnia 2015, 16:38O kurcze - a myslales o pisaniu opowiadan z dreszczykiem?
strach3
1 kwietnia 2015, 16:44W zupełności realizuję się tutaj. Zresztą umiem tylko o bieganiu, nawet opowiadania erotyczne kończą się w ten sposób ;)
Magdalena762013
1 kwietnia 2015, 16:46Hehe. Sugeruje wkrecic sie do jakies gazety dla sportowcow:). Naprawde fajnie piszesz.
strach3
1 kwietnia 2015, 16:49Dziękuję, cieszę się że komuś się podoba. Jedna z relacji poszła do mojego firmowego newslettera do działu Pasje. Tutaj piszę po to, żeby zarażać biegowym bakcylem.
Dostepnynick
1 kwietnia 2015, 15:13.... A tu z niebios run Strachu run ;) Trzeba bylo zostawic sznurki ;) Sis pobila zyciowke z rozwiazanym butem takiego miala spida zeby jedynek nie stracic :D
strach3
1 kwietnia 2015, 15:33Może się zainteresuję takimi samozaciskającymi sznurówkami, jest coś takiego :)
curly.wirly
1 kwietnia 2015, 11:07:) trzymasz w napięciu. Tak, że nie mogę się doczekać już całości i zakończenia. Mam niedosyt, pisz! ;)
strach3
1 kwietnia 2015, 12:57Dziękuję, codziennie po trochu, :)
curly.wirly
1 kwietnia 2015, 13:06Właściwie świetna strategia, napięcie rośnie, finał powinien być więc wystrzałowy ;)