Dziś zrobiłem eksperyment. Włączyłem GPS w telefonie (Lumia) i zmierzyłem trening jednocześnie przy pomocy Endomondo i Garmina. Następnie zapis tego drugiego zaimportowałem także do Endo, co teoretycznie powinno dać dwa identycznie zmierzone treningi. Cel ćwiczenia: zobaczyć różnicę pomiarów, dokonanych tymi urządzeniami. Z jednej strony tani GPS w telefonie, z drugiej sportowy sprzęt z górnej półki, dedykowany do właśnie takich zastosowań. Oczywiście to ten drugi potraktuję jako referencyjny. Trasa była łatwa, ani jednego ostrego zakrętu, bez zakłóceń sygnału spowodowanych drzewami czy wysokimi budynkami, więc spodziewałem się, że różnica nie będzie duża. Jednak wynik był zaskoczeniem... nie spodziewałem się, że telefon aż tak słabo sobie poradzi. Spójrzcie - na górze Garmin, na dole telefon. Po lewej najlepsze odcinki, po prawej podsumowania.
Kilkanaście sekund dłuższy czas treningu na telefonie wynika z tego, że później go wyłączyłem. Pal sześć 7% różnicy w rachubie spalonych kalorii. Ale 4% różnica dystansu?! Kosmiczne różnice wysokości i przewyższeń? Dyskwalifikująca różnica średniego tempa - 9 sek/km? No i może nie najważniejsze, ale najbardziej spektakularne - na podstawie zapisu z telefonu Endo przyznało mi 6 rekordów życiowych, a na podstawie Garmina - tylko jeden (w uproszczeniu zgodnie z prawdą). Spójrzcie na kolosalne różnice w czasach najlepszych odcinków - dla tych najdłuższych sięgają pełnej minuty!
Mimo to nie jestem przeciwnikiem biegania z Endo w telefonie. Trzeba tylko pamiętać, że jego wskazania mogą być mocno przybliżone.
A poza tym dzisiejszy trening był do bani. Nie zdążyłem się jeszcze zregenerować po wczorajszym też mocnym. Myślałem że dam radę, bo ostatnim razem robiłem taki akcent w lipcu i choć prawie umarłem, to się udało. A teraz nie tylko jestem w życiowej formie, to jeszcze nie ma upału jaki był wtedy. No ale niestety... nawet dopalacz w postaci chałwy przed treningiem nie pomógł. Już po pierwszym interwale miałem dość. Drugi dobiegłem siłą woli zastanawiając się, po co w ogóle to kontynuuję, skoro na pewno nie skończę. Zaczynając trzeci dopuściłem w końcu myśl, że mam niecałe półtorej doby na regenerację przed najdłuższym wybieganiem sezonu i odpuściłem tą ryzykowną walkę. Na chłodno wiem, że dobrze zrobiłem, ale jakiś tam żal jest.
kronopio156
12 marca 2015, 14:33Niestety tak właśnie jest.:-( Kalorie i dystansy już porównywałam w endomondo z moim Polarem, ale zerknę jeszcze dokładniej na pozostałe pomiare Różnice też są czasami kolosalne w przypadku polara....
strach3
13 marca 2015, 07:31No niestety. Tak więc do luźnego biegania telefon wystarczy, ale jeśli się patrzy na wyniki i walczy o urwanie pojedynczych minut, moim zdaniem trzeba już mieć zegarek.
Oktaniewa
12 marca 2015, 11:02Ja na razie jade na Endo. Ale kiedys moze kupie garmna/coś podobnego ;d
dotinka1982
12 marca 2015, 08:43Dlatego wyprosiłam pod choinkę zegarek z gps ;-)
Dostepnynick
12 marca 2015, 07:25Najważniejsze, że potrafisz podjąć taką decyzję. A co to endomondziaka to jak tak jest jeszcze mniej żałuję wydanej kasy na sprzęt. Trzym się i niech regeneracja będzie z Tobą - nadrobiłem film jedna część... no prawie, pół przespałem ;)
strach3
12 marca 2015, 08:47Dzięki, a jaki film?
Dostepnynick
12 marca 2015, 13:26Gwiezdne wojny :D namówiliście mnie z Siorką, musiałem być na czasie z Waszymi tekstami, bo nie wiedziałem czy mnie nie obrażacie :D
strach3
12 marca 2015, 13:30Bluźnierco, spać na Gwiezdnych Wojnach, zgroza! Co dobre, młody padawan nie wie jeszcze, poznać musi...;)
Dostepnynick
12 marca 2015, 13:32Spoko, nadrobię, Siora ma wszystkie części, już mam obiecany maraton :D Piszesz się?
strach3
12 marca 2015, 13:35Heheeeee, co za pytanie :D