ten wpis jest obcięty gdy się wchodzi w jeden wpis.Żeby zobaczyć całość, wejdź do pamiętnika. Problem zgłoszony do serwisu tech. w wątku "Problemy tech".
WSTĘP
Dziś pierwszy odcinek cyklu o tym, co, jak, w czym, z czym i gdzie - czyli jak wygląda moja biegowa rutyna, zwyczaje i czego używam. To nie będzie przepis na biegacza, raczej organizacja i wyposażenie warsztatu. Sam lubię czytać takie wpisy innych blogerów i wyciągam czasem coś dla siebie, więc postanowiłem sam też takie coś napisać dla czytelników tego pamiętnika. Nie, żebym był jakiś wyjątkowy i godny naśladowania - przeciwnie, jestem przeciętniakiem, chociaż nienajgorzej zorientowanym. Ale dlatego właśnie ten wpis bardziej się może tu przydać, niż gdybym reprezentował poziom semi-pro. Wiem z własnego doświadczenia, że początkujący takich informacji bardzo szukają - łatwiej jest coś podpatrzyć, spróbować i potem ew. skorygować po swojemu, niż wszystko wymyślać od zera. A przecież piszę głównie dla początkujących, bo na Vitalii takich jest najwięcej. Nie jest to jednak uniwersalny poradnik dla newbiesów, który można po prostu skopiować dla siebie bez zmian. Każdy ma inne uwarunkowania i powinien patenty innych dopasowywać do siebie, zachowując zdrowy rozsądek. Będzie trochę obrazków, bo chyba przyjemniej się czyta takie wpisy. Uwaga, cykl zawiera lokowanie wielu produktów ;)
PRZYGOTOWANIE
Biegam zwykle rano przed śniadaniem, a ponieważ na czczo podobno po 30 minutach zaczynają się palić mięśnie, to dla ich ochrony wrzucam najpierw "do pieca" połówkę banana, który zawiera węglowodany o różnym tempie uwalniania, a także dużo potasu. Od niedawna rozpuszczam też 20g BCAA (rozgałęzione aminokwasy) i połowę wypijam przed, a połowę po treningu, zgodnie z instrukcją. Przy okazji zaliczam nawodnienie po nocy i potem po treningu. Co prawda połowę kilometrów w życiu przebiegłem całkiem na czczo i nic mi się chyba nie popaliło, ale kto wie, może miałbym dziś większy % tkanki mięśniowej niż mam (choć i tak ledwie się mieszczę w górnej normie, hehe).
Przed bieganiem robię rozgrzewkę - 5 do 10 minut, zależnie jak intensywny trening planuję. Zaczynając rozgrzewkę włączam Garmina i kładę go na balkonie, aby złapał satelity. Dzięki temu później na dworze łapie je ponownie w ciągu ok. pół minuty.
GDZIE I Z KIM
Poza treningami z klubem biegam sam. Nie szukałem nigdy towarzystwa do codziennych treningów z kilku powodów. Po pierwsze ogranicza to elastyczność planowania treningów w czasie (jeśli umawiamy się na dzień i godzinę, to trzeba być). Po drugie wymaga partnera na podobnym poziomie. Po trzecie wymaga, by wzajemnie dostosowywać rodzaj treningu (ja chcę dziś szybko, a ty wolno). Po czwarte i tak nie bardzo można rozmawiać, bo wysiłek jest za duży - więc towarzystwo jest raczej iluzoryczne. Więc raz na jakiś czas można z kimś, ale na codzień bieganie to jednak sport indywidualny.
Preferuję trasy leśne, bo mam blisko do parku krajobrazowego. Przebiegłem w nim już setki kilometrów i wiele ścieżek znam na pamięć, ale wciąż zdarzają się kontrolowane (a nawet celowe) "zabłądzenia", w opanowaniu których pomaga kompas w zegarku. Las zapewnia masę korzyści: świeże powietrze, przyroda, chłód i cień w lecie, bezpieczniejsza dla stawów nawierzchnia, możliwość wykonania podbiegów i stokroć lepsze wrażenia. Unikam lasu w trzech przypadkach: gdy jest błoto, gdy jest ciemno i gdy mam biec z uważną kontrolą tempa. Wtedy robię 4-kilometrową pętlę po osiedlowych chodnikach. Jeśli tylko mogę, biegam na wyjazdach. Nie tylko jako przejaw obowiązkowości, ale dlatego, że lubię, gdy w elektronicznym dzienniczku treningowym pojawiają się kolejne punkty na mapie :)
Na treningach słucham muzyki. Nawet w lesie. Ale od pewnego czasu czuję, że nie jest mi już tak potrzebna jak kiedyś, zwłaszcza na zawodach.
W następnym odcinku: buty, odzież i sprzęt.
Pokerusia
1 lipca 2014, 14:02fajny wpis, wreszcie rozumiem co czytam:-) czekam na kolejny
deviga
1 lipca 2014, 10:34Jakoś tak nie mogę się do amino przekonać. Sama boję się po lesie biegać, nawet w dzień - tu faceci mają lekką przewagę ;) Czekam na wpis sprzętowy ;)
curly.wirly
1 lipca 2014, 09:25Bardzo przyjemnie się czyta, czekam na następne wpisy. BCAA ożywia ciało i umysł? ;)
strach3
1 lipca 2014, 12:34Tylko ciało, taką mam przynajmniej nadzieję bo czuć to niczego nie czuję. Na szczęście umysł ożywia samo bieganie :)
b00czerka
1 lipca 2014, 05:51Komentarz został usunięty