Tytuł to wierutne kłamstwo, to już było... ale teraz znów będzie. Dziś pierwszy od miesięcy trening z moim klubem. Do tej pory z braku czasu wolałem tą godzinkę przebiegać w samotności i nie dodawać do niej drugiej na dojazd. Przyszedł jednak czas na to, aby uwszechstronnić trening, dodając elementy siły, szybkości, sprawności i co tam jeszcze trenerzy wymyślą. Będę więc chodził regularnie. I co najważniejsze – żeby poprosić ich o rozpisanie planu treningowego do jesiennego maratonu, bo zostało już mało czasu.
Zalety biegania po tartanowej bieżni opiszę innym razem, w każdym razie pozwala zrobić dobry jakościowo trening. Na początku standardowo parę kółek rozgrzewki, potem kwadransik różnych skipów, wymachów, pajacyków i przyspieszeń. A potem podział na grupy wg zaawansowania. Trafiłem do średniej i dostaliśmy do zrobienia 10 razy po 400m w czasie 1:35 (boże, to przecież 3:57!) z przerwami 200m marsz i 200 trucht. Daje w kość! Normalnie tak szybko nie biegam, tempówki robię kilometrowe po 4:35, więc zakwasy będą jak złoto. A co za tym idzie, jutro na basenie będę się wlókł w ogonie. W każdym razie jest poczucie dobrze wykonanego treningu i nawet kontrola tempa na bieżni wychodzi mi dużo lepiej niż choćby na chodniku, odchylenia były max. 2 sekundy od założenia (z reguły za szybko).
Niestety padł pulsometr, może za długo nie płukałem paska z soli. Żałuję, chciałem zobaczyć wykres tętna z tego treningu, na czuja w pikach 186-7. Samo tempo akurat było kontrolowane, więc średnio interesujące, po prostu regularne jak EKG.
Padam z nóg. Zjadłem kolację, jeszcze prysznic i lulu. Rano spisać założenia do maratonu i wysłać trenerom, dziś już się nie będę szarpał. Stworzenie FAQ dla podforum Bieganie znów się odwlecze.
PS. Zafundowałem sobie jeszcze solankę z ostatniego worka jaki miałem. A co, zasłużyłem :)
dotinka1982
12 czerwca 2014, 10:11Oho... mocny trening!!!! Jestem chora na tempówki - nie lubię ich to mało powiedziane, ale jak chce się mieć wyniki w poprawie szybkości, to się bez nich nie ujedzie. Plan do maratonu dobra rzecz (rozpisałam mojemu mężowi rok temu i się grzecznie trzymał;-) choć osobiście do żadnego maratonu nie przygotowywałam się według planu, to wiem, że jeśli w końcu bym tak uczyniła , byłyby i wyniki fajniejsze :-)
strach3
12 czerwca 2014, 10:24Mocny, a wczoraj na basenie jak na złość głównie nogi robiliśmy i nie było taryfy ulgowej. Zakwasy mam teraz takie, że kolejny cały dzień przechodzę w opaskach kompresyjnych, a na recovery dopiero wieczorem pójdę. Pfff... ale za to takie treningi dają satysfakcję :)
Mirajanee
11 czerwca 2014, 17:44Intensywny dzień :) To trochę ironiczne - dla biegaczy przynależysz do średnio zaawansowanej grupy, a dla mnie jesteś niesamowitym "weteranem" w tym wszystkim i bohaterem. Powodzenia w treningach :)
strach3
11 czerwca 2014, 18:29Kwestia perspektywy. Trochę pobiegasz i okaże się, że nie święci garnki lepią. Dzięki :)