Miesiące, dzielące mnie od 4. maja 2014 roku, płynęły spokojnie wypełnione innymi zawodami, aż wreszcie Outlook przypomniał, że już czas. W przeddzień imprezy z samego rana zapakowałem do bagażnika auta plecak, a do kabiny siostrę, która miała pełnić rolę Wsparcia Technicznego. Po kilku godzinach rejsu autostradą dotarliśmy do biura zawodów nad poznańskim jeziorem Maltańskim, gdzie odebrałem pakiet startowy. Następnie udaliśmy się w pobliże Starego Miasta. Znalezienie miejsca do parkowania wymagało zrobienia paru kółek, ale w końcu się udało. Po pokonaniu ostatniej mili spacerkiem odnaleźliśmy nasz hostel, położony tuż przy Rynku.
Mając wolną całą połowę dnia, skorzystaliśmy z okazji, aby nadrobić turystyczne zaległości i zwiedzić stolicę Wielkopolski przynajmniej w części, na luzie i nie trzymając się kurczowo przewodników. Poznańska Starówka uwiodła mnie swoim klimatem, choć żałowałem, że w trosce o formę pokusom okolicznych piwnych ogródków i kawiarni tym razem muszę dać odpór. Słynne rogale świętomarcińskie w tej sytuacji zostały zakupione na wynos.
O ile w drodze do Poznania padał deszcz, po południu niebo rozpogodziło się i uprzyjemniało nam spacer. Oczywiście ja od razu pomyślałem, że jednak z punktu widzenia samych zawodów nie rokuje to dobrze na dzień następny z uwagi na niepożądane w tym sporcie słońce. Jak to bieganie zmienia człowiekowi perspektywę... Póki co wolałem wierzyć w prognozę – miało być najwyżej 10 stopni i umiarkowane zachmurzenie.
strach3
7 maja 2014, 08:18Komentarz został usunięty
Mirajanee
7 maja 2014, 08:06Widzę, że zawędrował Pan w moje okolice :) Bardzo przyjemnie czyta się pana posty i aż żałuję, że wcześniej na nie nie wpadłam. Wyjazd zalicza się do udanych? Mam nadzieję, że Poznań nie zraził pana swoimi przebudowami. Z niecierpliwością czekam na kolejny post. Pozdrawiam serdecznie.
strach3
7 maja 2014, 08:33Dziękuję za miłe słowa. Wyjazd bardzo udany, kolejne odcinki relacji wrzucę niedługo.