Tak jak przypuszczałem, stan zdrowia nie pozwolił wykazać się w pełni.
Do półmetka kontrolowałem tempo, ale potem zrozumiałem, że to nie mój dzień. Cel w wariancie "optymistycznym" okazał się całkowicie poza zasięgiem i zaczęli mnie wyprzedzać pierwsi zawodnicy, potem drudzy... W pewnej chwili przy wodopoju pijąc przeszedłem nawet do marszu, pierwszy raz od bóg wie kiedy.
No cóż, tak już jest w bieganiu. Raz podwozie, raz nadwozie. W zasadzie nawet wyrównanie życiówki w tym stanie nie było oczywiste, więc spokojnie poczytuję za sukces, że nowa jest o solidne półtorej minuty lepsza :) Odkuję się za 4 tygodnie na Półmaratonie Warszawskim.
A tymczasem cieszę się, że coraz więcej ludzi dołącza do nowej rywalizacji na Endo, którą wczoraj zrobiłem. Z dzisiejszym kilometrażem chwilowo nawet wygrywam :)
strach3
2 marca 2014, 22:08Ten, w którym dziś biegłem, był dozwolony od 16 lat, przy czym niepełnoletni za pisemną zgodą rodziców. Dla odmiany Półmaraton Warszawski od 18 lat. Nie wiem, jakie standardy są za Odrą, ale może coś znajdziesz jak poszukasz. A jeśli nie, to będziesz miała więcej czasu na przygotowanie się i lepszy debiut. Always look on the bright side of life!
DieDeutsche
2 marca 2014, 20:41Ja mam cholerną ochotę na półmaraton, ale osiemnaste urodziny dopiero w grudniu, więc muszę jeszcze poczekać. No cóż...