Mam jednak mały regres, ponieważ ważyłam już 55,7 jak pisałam, a znów podskoczyłam na 56,3. :/ Ale ponieważ notuję tutaj najniższą wagę, to tej oczywiście nie zanotuję... :D - sprytne co?... :P
Nie no, tak poważnie, to stwierdziłam, że nie ma sensu notować wagi codziennie, bo tutaj skoczę no i już się zdołuję. A tak to jak widzę, że już ważyłam 55,7 to jestem zmotywowana.
Powiem Wam, że nie jestem w stanie się nie ważyć codziennie. Po prostu czuję wtedy taką potrzebę zważenia się i jestem po prostu zaniepokojona... :P Tym, że nie wiem ile ważę i czy mogę sobie pofolgować z jedzeniem, czy nie.
Postanowiłam od dzisiaj znowu poważniej wziąć się za dietę, bo ostatnio naprawdę sobie dogadzałam. Właściwie to cud, że po tym weekendzie u Arka ważę tyle ile ważę. 1,5 bułki na śniadanie?... Kto tyle je... :D
Tak więc od dzisiaj jestem grzecznym dzieckiem i grzecznie trzymam się diety ;) Ostatnio też dużo przewędrowałam waszych Pamiętników i znowu jestem pod wrażeniem, że wy tak to wszystko skrupulatnie i konsekwentnie robicie a ja jestem taki debil, że liczę że mało zjem i od razu schudnę...
No, ale dosyć tego narzekania.
Mogę się pochwalić co dzisiaj zjadłam :)
Śniadanie (ok godz. 09:45)
1. kromka pszennego chleba (bez masła) z szynką i czerwoną papryką
2. 50 g serka wiejskiego ze szczypiorkiem (i cebulką?... tak było napisane ale jej tam w ogóle nie widziałam xD - ps. miałam taką nadzieję, że jej nie będzie xD)
3. kawa (bez cukru) z wiejskim mlekiem (niestety jakieś 4% tłuszczu... ale za to ekologiczne :D)
II Śniadanie (godz. 12)
1. koktajl Wellness* (czekoladowo-waniliowy) z płatkami owsianymi
Obiad (godz. 14:30)
1. kopytka z sosem słodko-kwaśnym (zabielanym ale malutko i samą śmietaną)
A oto plany na końcówkę dnia:
Podwieczorek (godz. 16:30)
1. jabłko
Kolacja (godz. 18:00)
1. kromka pszennego chleba (bez masła)
2. kilka plasterków ogórka
3. 50 g. serka wiejskiego (etc. etc xD - patrz śniadanie :D)
Jutro postanawiam sobie wcześniej wstać i wreszcie POBIEGAĆ!! :D Nawet mam do tego trochę zapału, bo zawsze jak zaczynam coś robić od nowa, to mam :)
Powiem Wam, że wcale nie lubię sportu. Ewentualnie lubię taniec, lubię stretching (to są takie rozciągające ćwiczenia gimnastyczne; zwykle jak mi się chce to robię je wieczorem, puszczam sobie jakąś spokojną jazzową muzykę ;)), ewentualnie pływanie i jazda na rowerze. Rolek nie mam, no i bieganie czasami lubię. Oczywiście nie jakoś wcześnie rano. Jak chodziłam do liceum to nie biegałam. Tylko jak miałam wolne.
Teraz więc mam pole do popisu, bo mam caaaaaałe wolne dni :P Jedyne co, to czwartki, ale korki i tak mam dopiero o 13, więc i tak ranek mam wolny.
No więc to by było na tyle.
Papa :) :*
* o koktajlach Wellness pisałam w dniu trzecim :)
neees
4 marca 2013, 21:12no to jestem z Tobą :D ostatnio lekko przesadzałam, ale dzisiaj już wracam na właściwe tory!:) trzymaj się.
Julia551
4 marca 2013, 18:49Bieganie to świetna sprawa!;)Kiedyś też byłam uzależniona od wagi,ale mi przeszło!-wyrzuć w kąt!;)