żalowpis.
zabieram się od dłuższego czasu aby coś napisać.
dziś jest ten dzień że potrzebuję typowej funkcji pamiętnika.
8.03. Miałam dzień owulacji. Obudziłam się z poczuciem: czuje się g..no i tak też wyglądałam😖🙄😥 Opuchnięta, pełna wyprysków, cała na nie. Stwierdzilam że muszę sobie jakoś morale podnieść i ubrałam mini z krótką bluzką. Efekt. Mi się nie poprawiło ale mój mąż zareagował jak dziecko na cukierki 🤭
Ciężko mi się żyło że sobą w pracy a po niej interwał na bieżni musiał być zrobiony wiec w tym czasie włączyłam komedie : Tak jakby w ciąży. 12km wpadło lekko.
Tego dnia jedyne czego brakło to opakowania lodów.
Od czwartkowego treningu mam koszmarne zakwasy. Moje ciało, glowa i psychika krzyczą nie na bieganie.
Martwi mnie to że straciłam chęć na to co lubię. Przegadałam temat z trenerem i zrobiliśmy wczoraj robotę z mniejszym obciążeniem. Jego słowo i postawa otuliły mnie jak najcieplejszy i najmilszy kocyk: musimy działać z rytmem Twojego ciała. 🥰
Dietetycznie też jest słabo wystarczy że nie ugotuje sobie na następny dzień i wypadam z rytmu. Wchodzę w podjadanie i waga rośnie...
czuje się przeciążona, osłabiona, podłamałana. I najchętniej wzięłabym tydzień urlopu, ale... życie.