Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Niedziela 83 dni do startu


Dzień zaczął się słabo. Następnie było bosko. I na koniec był dramat.

6h snu (wstałam o 7ej aby wyparwić męża do pracy)

śniadanie na poprawę nastroju zjadłam ze smakiem o 10tej

następnie posiedziałam przed komputerem aby zająć się ogarnianiem tegorocznego urlopu,  a wyszło na to że zajmowałam się urlopem na 2026 r 🤦‍♀️ mąż zajawił mnie tematem abyśmy zrobili koronę półmaratonów... wiec zaczęłam zbierać mapki, informatory i drukowałam...

w przerwie ok 12tej wyszłam na trening biegowy który był naprawdę trudny. Bieg pod wiatr, śniegu ponad kostki,... miało być 15km ale nie dałam rady...

następnie pyszny obiad który przypomniałam mi dzieciństwo

i się zaczęło... zamiast pić wodę/herbatę to jadlam słone przekąski i ptasie mleczko. Ignowrowałam sygnały z ciała. 

tym bardziej że przy mojej aktywności powinnam pić minimum 3l wody... zaniedbuje to ostatnio i dlatego rzucam się na przekąski 🤦‍♀️

postanowiłam że nie waże się i nie mierzę w poniedziałek bo czuje się turbo napchana... a tak się cieszyłam jak zobaczylam zbity i jędrny brzuszek rano...

☆☆☆

woda: 1 500👎

kroki : 17 000

if: 21-10 (nie wychodzi mi ostatnio pilnowanie się...😟)

deficyt: nie liczyłam, na pewno ponad normę 😰

Ps. Zaaktualizowalam zdjęcie profilowe aby za każdym razem jak tu jestem przypominać sobie po co tu jestem: walcze o zdrowsze, silniejszą i lepszą siebie .

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.