Byłam na weekend u rodziców. Jeszcze nigdy nie zdradziłam mojej mamie swoich najgłębszych tajemnic. Żałuje że to zrobiłam. Już wolę to niezrozumienie mnie niż próbę naprawiania i wmawiania mi że źle myślę oraz własnych przekonań. Ciężar i trudności z jakimi się mierze tak mnie spięły że od poniedziałku boli mnie cały kręgosłup :(
Od ostatniego posta zmieniło się:
Zapał, cel i konsekwencja mojego męża w wykonywaniu planu biegowego pociągnęly również mnie do rozkmin.
On robi plan 10km w 50min a ja potrzebuje jakkolwiek wrócić do biegania. Więc pomyślałam że możemy razem wychodzić na trening tylko z tym że oboje będziemy robić go w swoim tempie bez presji.
Za nami drugi raz. I obojgu nam się spodobało. Bycie sobie nawzajem trenerami.
jeśli chodzi o dietę. To jest średnio/słabo. Nie przejadam się, ale też się nie pilnuje i gotuje w kratkę.
wczoraj zjadłam późną kolację i jestem cała opuchnięta. Ciężko spałam. Czuje że zbiera mi się potrzeba tygodniowego L4...
zaczęłam też mierzyć się co tydzień. To dla mnie ważniejszy wyznacznik niż waga.
talia/brzuch