Hejka, dłuuuga przerwa, ale pora znowu coś napisać
Po moim poprzednim wpisie gdzie musiałam sobie ponarzekać na pewne sprawy już jest lepiej. Przemyślałam to wszystko i doszłam do wniosku że jednak przesadzam z pewnymi rzeczami. Starych nawyków nie da się tak łatwo wyplenić, a ja mam skłonność do dramatyzowania i narzekania chyba największą na świecie xD Więc parę rzeczy wyolbrzymiłam, zwłaszcza ten mój czas spędzony w domu..
A BYŁO SUPER! Spędziłam z moim ukochanym prawie tydzień, dużo rozmawialiśmy, były spacery, odwiedziny rodzinki.... no i gotowanie! Wreszcie miałam normalną kuchnię i mogłam przygotować w spokoju i wygodzie swoje ulubione potrawy (odciążając tym samym moją biedną mamę). Oto jakie pyszności robiłam w tym czasie:
Ziemniaki po szwedzku z sosem czosnkowym na bazie jogurtu i szakszuka (jajka w pomidorach) Nawet mojej mamie bardzo to smakowało, a uwierzcie że to rzadkość!
Kasza bulgur z warzywami (warzywa smażymy chwilkę na patelni, dodajemy kaszę, przesmażamy chwilkę i zalewamy wszystko wodą lub rosołem, gotujemy do miękkości) i smażone na patelni grillowej pieczarki
Pieczona ciecierzyca jako zamiennik chipsów. Powiem wam że wyszła całkiem dobra, tylko za długo trzymałam ją w piekarniku i troszkę za bardzo się wysuszyła (najpierw 15 minut suszenia, potem 15 minut po dodaniu do niej oliwy i przypraw, muszę skrócić ten czas) Ale jej smak mi odpowiada, będę ją robiła na pewno częściej
Zrobiłam także domową pizzę i makaron z sosem bolońskim, ale tego już nie udało mi się udokumentować, rodzinka bardzo szybko to spałaszowała xD
Po powrocie na studia miałam wizytę u nowej pani psycholog... 130 zeta za godzinę trochę sporo, ale byłam pod jej wielkim wrażeniem. Bardzo miła kobieta, wyciągnęła ze mnie dużo informacji. Spodziewam się więc dobrych efektów i mam nadzieję że będą troszkę szybciej niż zwykle. Musiałam wliczyć sobie ten duży dodatkowy koszt w budżet, ale mama obiecała mi wsparcie... Myślałam też o jakimś dodatkowym zarobku, praca na etat przy moich godzinach na uczelni nie wchodzi w grę, więc chcę załapać się na jakieś inwentaryzację czy coś w tym stylu, takie jednorazowe zajęcia które podreperują mój budżet . Teraz jest na to pora więc liczę na to że coś znajdę
Tak jak postanowiłam, do końca lutego nie ważę się i nie mierzę. Daję sobie chwilkę luzu. Oczywiście trzymam dietę i ćwiczę (wczoraj godzinę ćwiczyłam z Fitness Blender, ale mnie teraz łydki bolą! ) Odpuszczam sobie na razie taką stałą kontrolę, mam wrażenie że wchodząc na wagę co tydzień i widząc spadek powtarzałam sobie "to ciągle za mało, mogę więcej" zamiast po prostu cieszyć się ze zrzuconych kilogramów.... Koniec więc z tym! Efekty będę oglądać dopiero na koniec miesiąca, chyba że wcześniej będę chciała sprawdzić ile ważę. To samo z pomiarem obwodów, mimo że te są dla mnie dość łaskawe i ładnie schodzą nie będę się nimi poganiać. Tak więc aktualizacja wagi nastąpi dopiero pod koniec lutego.... (do tego czasu muszę sobie kupić baterię do mojej wagi, kompletnie nie umiem się do tego zmotywować xD)
Postanowiłam też zmienić swój sposób pielęgnacji i zacząć używać więcej naturalnych kosmetyków. Kupiłam sobie na razie olej z czarnuszki i gdy skończę swój krem na noc będę się nim smarowała. Używam także oliwki antycellulitowej z Alterry i zakochałam się w niej. Cudownie pachnie pomarańczą a moja skóra jest po niej gładziutka i mięciutka w dotyku
Zamiast toniku mam zamiar używać rozcieńczonego octu jabłkowego. Jeśli kosmetyki Nacomi i inne naturalne się u mnie sprawdzą, na pewno zaopatrzę się w więcej rzeczy tej firmy. Już w oko wpadło mi czarne mydło oraz olejek na porost włosów (moje zakola robią się coraz gorsze... a wcierka Jantar okazała się u mnie niewypałem, mam wrażenie że jeszcze bardziej się po niej przerzedziły )
Skąd u mnie taka chęć zmiany? Zainspirowałam się tą książką (polecała ją też jedna z Vitalianek)
Przeczytałam ją całą wracając z pociągu i uznałam, że przynajmniej część z jej założeń wprowadzę w praktykę. Sama po sobie widzę że to co w niej piszą to nie wymysły... przez tydzień gdy byłam w domu nie używałam na swoją skórę nic poza wodą i czasami kremem na noc i powiem wam, że była w doskonałym stanie! Do tej pory używałam tony kosmetyków, chcę od tego odejść... Gdy dostałam AZS musiałam i tak znacznie zmienić swój sposób pielęgnacji i to mi pomogło. Żaden wymyślny balsam czy masło ze sklepu nie zrobiło dla mojej skóry tyle, co zwykła oliwka dla dzieci... smarowanie się nią po kąpieli to mój rytuał od dawna, teraz dołączyłam do niego masaże Tak więc zużywam to co mi zostało i zaopatruję się powoli w naturalne kosmetyki, a z części których (jak się okazuje) nie potrzebuję rezygnuję zupełnie. Oszczędność pieniędzy z wielką korzyścią dla mojej skóry!
Powoli zbliżają się także urodziny mojego Lubego, a ja zachodzę w głowę co mu dać.... Nie stać mnie na wielkie drogie prezenty, on zresztą o tym wie i sam mówi mi żeby mu nic nie dawać. Sam na moje urodziny też mi nie kupił nic poza kwiatkami, ale to była trochę inna sytuacja (miał problemy z sercem, więc powiedziałam mu żeby nie kupował mi pierdółek tylko wydał te pieniądze na lekarza, bo to będzie dla mnie najlepszy prezent. Został zdiagnozowany i na szczęście to nie było nic bardzo groźnego, wiemy co mu jest i teraz powoli nad tym pracujemy ) Pomyślałam więc że dam coś bardziej od siebie i kupię jakąś tanią, ładną ramkę ( coś w stylu sklep za 3 złote xD) i dam tam nasze zdjęcie. Zawsze będzie milej mieć przy sobie na biurku w trakcie nauki fotkę z ukochaną osobą i mam nadzieję że mu się spodoba. Sama sobie chyba też taką zrobię xD Będąc teraz w domu zrobiłam nam parę ładnych zdjęć, teraz tylko trzeba je wybrać i wydrukować. Poza tym może upiekę jakieś małe ciastko dla nas i już mam tani i co najważniejsze prezent prosto od serca
Pielęgnacja, ćwiczenia idą mi dobrze, co w takim razie z jedzeniem? Też w porządku! Mój budżet na jedzenie zmalał do około 50 złotych na tydzień, ale zamiast rozpaczać postanowiłam potraktować to jako wyzwanie Kiedy byłam jeszcze w przedszkolu też nam się nie przelewało z pieniędzmi, a mimo to mama potrafiła wyczarować cuda w kuchni i nigdy nie chodziliśmy głodni ani nie jedliśmy chleba z musztardą zamiast normalnego posiłku. Kocham ją za to, oraz za to że nauczyła mnie gotować i teraz mogę korzystać z jej pomysłów oraz samodzielnie wymyślać tanie i dobre potrawy
Do mojej kuchni na stałe weszły strączki. Są tanie, smaczne i stanowią doskonałe źródło białka i tłuszczu. Poza hummusem (który kocham po prostu ) wprowadziłam także soczewicę. Ostatnio jadłam czerwoną soczewicę z warzywami z patelni i wyszło mi pyszne i sycące danie. Dziś na obiad zupa z zielonej soczewicy z indykiem i mrożonką
Dodatek brukselki mnie nie zachwyca (nie cierpię jej, smakuje mi ziemią, jedno z nielicznych warzyw którego szczerzę nie cierpię ) Poza tym jest przepyszna i nasyciła mnie na długo.
Wygrzebałam też z szafki moje stare pudełko na kanapki. Koniec z marnowaniem papieru i woreczków śniadaniowych (środowisko trzeba szanować ) Zaczęłam robić sobie na uczelnię takie małe zestawy jedzeniowe...
Bułka z serem i hummusem oraz pokrojona marchewka. Aktualnie jem marchewkę kilogramami, uwielbiam ją, czasami dodaję sobie do tego zestawu inne warzywa lub jogurt bądź serek wiejski. Jest pysznie, tanio i sycąco
Poza tym zachęcona trochę przez mamę zaczęłam stosować SPIRULINĘ. Cóż to jest? Otóż to morska alga pełna wielu prozdrowotnych właściwości. Większość z nich to dokładnie to czego mi brakuje Tutaj link do badań (niestety po angielsku) które pokazują że branie jej to nie żadna fanaberia i naprawdę ma wpływ na nasz organizm:
https://vitalia.pl/pubmed/26813468
https://vitalia.pl/pmc/articles/PMC31365...
Co z tych efektów widziałam po sobie, to na pewno poprawa pracy jelit. Biorę ją od tygodnia i dość szybko zauważyłam, że lepiej się wypróżniam, nie mam już skłonności do biegunek ani zaparć co zdarzało mi się wcześniej. Wydaje mi się że to nie tylko kwestia zmiany diety (jestem na niej przecież od stycznia!) ale zażywanie tych dwóch tabletek dziennie (łącznie 1g spiruliny na dzień, mniej niż zalecane ale wolę nie przeholować ) naprawdę dało efekt. Poza tym mniej swędzi mnie skóra ( a w AZS to poważny problem, czasami ludzie myślą że mam pchły że się tak drapię, ale to moja skóra po prostu swędzi tak że najchętniej tarzałabym się po papierze ściernym xD)
Badania pokazują także jej pozytywny wpływ na poprawę poziomu cholesterolu i LDL, a ja mam z tym problemy (ostatnie badania pokazały że dalej mimo diety są powyżej normy) więc liczę także na efekty jej działania także pod tym względem. To jednak sprawdzę dopiero za parę miesięcy. Na razie widzę wpływ na jelita i skórę i każdemu kto tylko może mogę polecić suplementowanie się spiruliną (chyba że ma się na nią alergię albo inne przeciwwskazania)
Moje opakowanie zawiera 150 g spiruliny, kosztowało mnie 42 złote. Biorąc pod uwagę że zażywam dziennie 2 tabletki, czyli 1g, mam zapas na 150 dni. Dzienny koszt suplementacji to zatem zaledwie 28 groszy! Myślę że tyle każdy z nas może wydać dla swojego zdrowia. A naprawdę warto, to udowodnione naukowo Ja spróbowałam i na razie jestem bardzo z niej zadowolona
Uff, rozpisałam się, ale mam nadzieję że zachęcę kogoś do zmiany trybu życia. Ja to zrobiłam i jestem zadowolona. Powiem więcej, po wprowadzeniu diety, ćwiczeń i suplementów, a także lekach i psychologu mam wrażenie że nigdy nie czułam się tak szczęśliwa jak teraz Czuję że zdrowieję, czuję że jestem na dobrej drodze, czuję że to co teraz robię ma sens, że robię coś dobrze a nie wiecznie się obwiniam o porażkę... Moje lęki powoli odchodzą w niepamięć, z każdym dniem jest mi coraz lepiej i chcę żeby tak było już zawsze. Zmiana trybu życia i pójście do lekarzy to najlepsza rzecz jaką mogłam dla siebie zrobić... Dziwne że dopiero teraz się na to zdecydowałam, ale zawsze lepiej późno niż wcale! Wreszcie czuję się dobrze w swoim ciele które mimo wszystko nie jest idealne, czuję się dobrze sama ze sobą Pod koniec lutego pierwsze od dawna ważenie i mierzenie, zobaczę efekty swojej pracy i mimo wszystko będę z nich zadowolona. W końcu jak zrobię, tak będzie dobrze...
Do zobaczenia więc za niedługo!
pani_slowik
23 lutego 2017, 15:29łuhuhuhu, widzę zmiana profilowego - teraz przerzucamy się na psiaki? :D źmiory po szwedzku, kasza bulgur - moje miłości <3 a o szakszukach to pierwsze słyszę, no może sam fakt zrobienia jajka w pomidorze sobie jeszcze mogłam wyobrazić, ale nie miałam pojęcia, że to się tak nazywa - zrobię je sobie w najbliższym czasie, w jakiś wolny piątek :D nie no, coś Ty - spokojnie byś dała połapać jakąś stalszą pracę pod warunkiem, że serio tego chcesz :) nikt nie mówi tutaj o umowie o prace, wielkim etacie i zobowiązaniach.. jest mnóstwo dobrych prac na umowie zlecenie, gdzie stawka jest naprawdę wysoka i możesz np. brać do wyrobienia 80 h w miesiącu - często takie oferty padają ze strony sieciówek na terenie centrum handlowego, grafiki są elastyczne, a ogłoszenia są co chwila dot. takich prac. naturalna pielęgnacja - coś co ubóstwiam pod niebiosa już od jakiegoś czasu <3 olej z czarnuszki stosowałam na włosy w październiku (wiem, jak można tak marnotrawić złoto faraonów :D) i byłam mega zadowolona, miałam nawet z tej samej firmy - ma śliczny kolor i zapach, lubię to! teraz myślę, czy do niego nie powrócić i nie stosować go na cerę, ale poczekam na recenzje od Ciebie ;D co do octu jabłkowego to śmierdząca, ale warta używania rzecz, lecz musisz uważać, bo może Ci wysuszać skórę, mojej koleżance się od niego porobiły zmarszczki.. ale każda skóra jest inna, tak samo co do oczyszczania olejami to jednych może wyspać, a innych nie :) ja ocet jabłkowy piłam i tez było fajnie. pomysł z ramką na zdjęcie bardzo spoko, lecz możesz też zrobić coś DIY, czyli np. tort z papieru, pisałam o tym w jednym z moich wpisów, chyba to było w czerwcu i naprawdę robił wrażenie :D albo własnoręcznie wykonane czekoladki z oleju kokosowego, moje najnowsze odkrycie! i wcale nie trzeba wydawać kupy hajsu by zrobić ekstra prezent :) wiesz co jest w Tobie super? to, że naprawdę kochasz warzywa, bo to serio ułatwia sprawę na wielu płaszczyznach, super, że masz siłę i ochotę robienia czegoś z niczego - dobre wartości wyczuwam :D spirulinę kupiłam jakiś tydzień temu 100g za 15 zł, ale taką sproszkowaną i powiem Ci, że pierwszą randkę miałam z nią nieudaną xD ale nie poddaję się, będę o nią wciąż zabiegać - masz może jakieś fajne pomysły z jej użyciem? lubię czytać Twoje wpisy bo są takie pozytywne, po prostu czuć, że Ty wynosisz wnioski z błędów przeszłości optymistycznym okiem patrzysz w przyszłość, oby Ci tej siły nigdy nie zabrakło piękna! no i Wielki Post is comming, więc zjedz se tego pączka, by naprawdę od marca zacząć pościć tak jak na nas przystało :D + kupiłam tahini w Tesco, tak jak mówiłaś za 7 zł - w marcu robię hummus ^^
Sofia0
23 lutego 2017, 17:07Taa, swego czasu mój facet uwielbiał zadręczać mnie piesełem Martusią xD nad robotą ciągle się zastanawiam, szukam czegoś co dam radę pogodzić ze studiami ale idzie mi to jak krew z nosa... całe szczęście że mam wsparcie rodziny, bez tego byłoby kiepsko. Olej za niedługo pójdzie w ruch to recenzję chętnie zamieszczę, mam nadzieję że pomoże mi na moją zbuntowaną cerę :D Ramka dla faceta już kupiona po taniości w Rossmanie, zdjęcie z filtrem ze Snapa też, tylko czekać do jutra aż je dostanie i liczyć na radość na twarzy xD widziałam Twój tort z karteczek, był przecudowny! Chciałam zrobić coś podobnego ale uznałam że nie będę kradła pomysłów i na najbliższą okazję sama coś wymyślę... moja szalona głowa na pewno mi coś podsunie xD Taak, warzywa kocham, jest co prawda parę których nie znoszę (brukselka gotowana, fuj.... nic mnie do niej nie przekonało :/) ale większość pod najróżniejszymi postaciami uwielbiam <3 mama na szczęście nauczyła mnie gotować więc zrobienie czegoś z niczego to drobnostka (nie chwaląc się... xD) Spirulina w kapsułkach do połknięcia jest dobra, mama odradzała mi proszek stwierdzając że nie będę w stanie tego zjeść... nie mam za bardzo pomysłów na taką w proszku, może jako dodatek do jogurtu albo jakiegoś sosu np szpinakowego? Och dziękuję, komplementów nigdy za wiele... Ale dziś to nie za bardzo wyciągnęłam wnioski z błędów pochłaniając aż 4 pączki (!) i teraz boli mnie brzuszek... ale jedzenie do końca dnia mam z głowy... głuptas kupił więcej jeszcze jedzenia słodkiego myśląc że to wszystko wchłonie, ale na szczęście mój żołądek okazał się mądrzejszy od oczu i szybko dał znać że nic już nie zmieści... Nadmiar oddałam więc koleżankom z akademika coby się pozbyć jedzenia bez wyrzucania go no i żeby mnie nie kusiło innymi dniami ^_^ wieczorem jeszcze sobie poćwiczę xD Przynajmniej tyle mądrego z tą swoją dzisiejszą słodyczową rozrzutnością zrobiłam.... znajoma ucieszyła się że będzie miała co chrupać w trakcie pisania magisterki xD teraz muszę sobie ułożyć te wszystkie słodkości w żołądku xD Oj tak, czekam na Post z niecierpliwością, z jeszcze większą na święta.... chcę sobie zrobić super hiper plan na ten czas (oczywiście pełen optymizmu, szczegóły wkrótce ;) ) Dzięki, też za Ciebie trzymam kciuki, czekam z niecierpliwością na rezultaty lutowego mierzenia i relację z tego miesiąca, oby też był tak dobry. No i oczywiście dużo optymizmu i mądrych pomysłów na Wielki Post! ;*