Hejka....
Jakoś dopiero teraz się zebrałam żeby coś napisać... miałam tydzień wolnego, który przebimbałam.... Eh, co tu dużo gadać..
Co prawda odpoczęłam od zajęć, tęskniłam bardzo za rodziną i ukochanym, ale mogłam ten czas spędzić lepiej niż całymi dniami zamknięta w czterech ścianach. Plany jak zawsze wielkie, ale z realizacją lipa... cóż, przynajmniej ten plus że spędziłam trochę czasu z facetem którego nie widziałam ponad miesiąc i pogotowałam trochę dla rodziny, za czym bardzo tęskniłam (a jeszcze bardziej za normalną kuchnią, gotowanie w tej akademikowej jednej na piętro jest czasami bardzo frustrujące, zwłaszcza gdy ze swojego pokoju musisz nosić wszystkie garnki i jedzenie po kilka razy )
Oczywiście się nie balsamowałam, w domu nie ma warunków itd... te ciągłe wymówki... no i podjadanie. To już nie tak wielkie kompulsy jak kiedyś, ale gdy na ławie leży ciasteczko albo czekolada to się nie oprę i sięgnę po kilka kawałków
Zrobiłam sobie też badania krwi na poziom cholesterolu, zawrotny wynik: 245... trójglicerydy 220... no ładnie się załatwiłam... kiedyś miałam jeszcze lepszy, prawie 270 (gdzie norma jest do 200).... eh... szkoda gadać...
W pokoju mam taki bajzel, że tylko dziada z babą brakuje, to jeszcze bardziej mnie dołuje bo generalnie wolę mieć czysto i porządek. Raz na jakiś czas (zwykle egzaminu albo po wyjeździe) mój pokój wygląda jak po przejściu tornada i wtedy z niecierpliwością czekam piątku, gdy spokojnie mogę zabrać się za sprzątanie i nie martwić się brakiem przygotowania na zajęcia.... tak też jest teraz xD
Waga i moja, i moich rodziców umarła, więc z pomiarami na razie koniec. Uznałam że do końca lutego daruję sobie to stałe stawanie na wadze i martwienie się czy coś spadło czy urosło. Będę przez najbliższy czas robiła po prostu to co do mnie należy, tylko tyle mogę zrobić.
Byłam dziś u nowego psychologa. Pani jest bardzo miła, wydobyła ze mnie dość dużo informacji w jedną godzinę, mam wrażenie że nawet więcej niż poprzednia xD Minusem jest jednak cena: 130 zł za jedną sesję to strasznie dużo... Muszę zacząć naprawdę oszczędzać na pierdołach i jedzeniu, a i tak może mi zabraknąć.... co gorsza kompletnie nie mam pomysłu na dodatkowe źródło ewentualnego zarobku. Z dawania korków jestem kiepska, w gastronomii doświadczenia nie mam więc mnie nie zechcą, moja dostępność jest dość mocno ograniczona.... mam twardy orzech do zgryzienia...
Dzisiejszy wpis to głównie jęczenie i narzekanie, ale czułam że muszę się wygadać... Ostatnio mam wrażenie że mimo wszystko trochę zawaliłam, źle mi z tym i jakoś nie umiem na razie sobie powiedzieć że tak też jest dobrze, jak to sobie obiecałam na początku roku.... Dziś było ciężko, może po prostu muszę się z tym przespać... przetrwać jakoś do weekendu, gdy znowu zacznę coś zmieniać, a pierwszą zmianą będzie posprzątanie bałaganu wokół siebie. W dosłownym tego słowa znaczeniu, bo posprzątam swoje małe królestwo w akademiku xD To mnie jakoś zawsze uspokaja i napawa dumą; ogarnięcie takiego bałaganu jaki mam teraz to w końcu nie lada wyczyn! A od czegoś trzeba zacząć, małymi kroczkami iść do celu....
Wyżaliłam się, wyjęczałam, nawet mi lepiej W weekend naskobię coś bardziej pozytywnego, obiecuję!
pocahontas15
16 lutego 2017, 12:36To normalne, im więcej ma się czasu tym bardziej go się marnuje :) Przynajmniej ja tak mam. Od stycznia siedzę w domu i ani nie ćwiczę, ani nie zdążyłam jeszcze napisać pracy inżynierskiej.. Tak to już jest :) A jeśli chodzi o dodatkowy zarobek, jest dużo ogłoszeń na dodatkową pracę, na przykład jako hostessa albo na inwentaryzacji. Trzeba tylko poszukać :)
pati0135
15 lutego 2017, 23:24troszkę relaksu, odpoczynku i nic nierobienia należy się każdemu, więc nie masz co się obwiniać :) a regeneracja po sesji to mus, żeby przetrwać kolejną ;p co do pomysłów na źródło dodatkowego zarobku - możesz poszukać np. na olx czy w Twoich okolicach nikt nie szuka niani na 2-3h dziennie, kogoś kto będzie tylko zaprowadzał lub przyprowadzał dzieci ze szkoły (to może być np. tylko godzina dziennie, niby nic, ale zawsze coś się dorobi ), drobna pomoc biurowa na zasadzie choćby wprowadzania faktur/porządkowania dokumentów jeden dzień w tygodniu, nocne inwentaryzacje w dużych hipermarketach, a co do braku gastronomii - to żadna przeszkoda, kiedyś trzeba pierwsze zdobyć, więc możesz spróbować gdzieś, gdzie potrzebują dodatkowej pomocy w weekendy ;) oczywiście trzymam kciuki za Ciebie i czekam na bardziej pozytywny wpis ;)