Wypadałoby coś o sobie naskrobać, przybliżyć swoje zmagania z nadwagą. No to zaczynamy... a właściwie ja zaczynam. Od nowa, bo już nie raz odchudzałam się z różnym skutkiem..
Dwa lata temu w 2012 r. moja waga sięgnęła zenitu 125 kg. Myślałam, ze ze sobą skończę, wstydziłam się wyjść na ulicę, pokazać komukolwiek. Wpadłam w depresję i praktycznie przestałam spotykać się ze znajomymi. Bałam się krytyki.
Na szczęście, gdzieś tam w środku obudziła się moja silniejsza strona, która postanowiła wziąć się za siebie i schudnąć. Wprowadziłam dietę, spacery. Odstawiłam ziemniaki, makarony i chleb i w ciągu roku waga pokazała 25 kg mniej :) Właściwie zeszłam do 99 kg. Postanowiłam, ze ustabilizuję tą wagę, aby nie było efektu jojo, który wielokrotnie w moim życiu miał miejscu.
Jakby kogoś interesowało to w 98 roku udało mi się zrzucić 40 kg w 3 miesiące i zająć I miejsce w konkursie odchudzania z gazetą Super Linia. Ale po kilku latach jak widać znowu utyłam :(
I Tak nadszedł rok 2015, styczeń... Weszłam na wagę i okazało się, ze waga wzrosła mi do 107 kg. Wkurzyłam się na maxa. KONIEC. czas zacząć walkę od nowa tym razem już do końca. Wiem co mam robić, wiem jak reaguje mój organizm na ograniczenia kaloryczne, wiem i... teraz muszę zamienić wiedzę na czyny! Robię to zarówno dla zdrowia fizycznego jak i psychicznego.
W dniu wczorajszym rozpisałam sobie godziny posiłków i picia wody. Postanowiłam jeść nie więcej niż 1000 kcal dziennie. Spacerować szybkim tempem codziennie o godz. 7.00 rano. Niestety pracę mam siedzącą i to praktycznie od 9:00 do często 1 - 2 w nocy. Sama sobie szefem narzuciłam takie tempo pracy, że nie umiem zwolnić. Na siłownie nie mogę chodzić bo mam chore kolano. Degeneracja IV stopnia i czekam na protezę kolanową. Więc każdy krok sprawia mi ból. Ale spacery wprowadzam, muszę dać radę.
Dziś po zliczeniu kalorii wyszło, że zjadłam w ciągu dnia 936 kcal podczas 5 posiłków w odstępach co 3 godziny. Wypiłam 1 litr wody, 2 kawy i na sen łyknę jakieś ziółka.
Ja naprawdę wierzę, że schudnę do wagi 70 kg. :)