Byłam dzisiaj na Full Body Workout - pierwsze zajęcia fitnessowe na jakie uczęszczałam i były prowadzone przez mężczyznę. Masakra! było ŚWIETNIE! Pot się LAŁ DOSŁOWNIE, były sztangi, obciążenia, każde ćwiczenie robione idealnie co do sekundy - na to minuta, na to pół, na to dwie, wszystko ze stoperem
Jak wrócilam do domu to jeszcze dołożyłam, co jest w sumie paradoksem, bo mimo tego że padałam ze zmęczenia to miałam jakieś pokłady endorfinowej energii i bilans ćwiczeniowy na dzisiaj przedstawia się:
Full Body Workout
600 skakanka
35 min hula hop
Full Body Workout
600 skakanka
35 min hula hop
I JADŁAM TAKI PYSZNY OBIAD! - niby typowa tortilla, jak często się robi wiadomo - warzywka, mix sałat (pierwszy raz, bo zawsze kapusta pekińska:D) , sosy,
ale tym razem zamiast kurczaka wpadły krewetki - PRZEPYSZNE! polecam całym sercem :D
rroja
30 lipca 2013, 10:55uuu, super! ja może od września-października zapiszę się na jakieś zajęcia, a póki co sama próbuję się ruszać. a co do mojego jedzenia, to rano piję kawę, a 20 min później już śniadanie, w bilansie niby piszę, że to pół godziny, ale mi się zawsze wydaje, że to prawie zaraz po sobie. i śniadanie jem chyba w porządku. I jak zjem też porządny obiad to wieczorem nie ma głodu, no ale czasem (jak wczoraj) po prostu nie zdążyłam i tak to wyszło. ale damy radę! :)
Karo8912
30 lipca 2013, 07:46Poszalałaś z tymi ćwiczeniami:) ja mam tak z Mel B, ledwo skończę jeden 10minutowy trening, już zabieram się za następny:)
Jaspis1
29 lipca 2013, 22:00O jezuniu, tylee ćwiczeń. :D Też tak czasami mam, skończę jeden trening z Ewką i już mam pokłady żeby zabrać się za drugi. :D