Witajcie Kruszynki!
Wczoraj miałam dodać wpis i nawet zaczęłam go pisać ale zagadałam się z koleżanką na fb, w międzyczasie wypijając butelkę czerwonego wina i "opadłam" z sił. @ daje mi się we znaki... Nie mam humoru, płakać mi się chce o wszystko i zjadłabym konia z kopytami...
Po wspomnianej już "winnej kolacji" i rozmowie z koleżanką, upłakałam się eMolowi w mankiet z powodu zła całego świata, po czym poszłam spać. Dzisiejszy dzień rozpoczęliśmy kłótnią, w sumie o pierdoły i nawet nie wiem o co tak naprawdę. Oczywiście skończyło się płaczem. Na śniadanie zaplanowałam sobie ciasto drożdżowe, które wczoraj wieczorem piekłam, z mlekiem i co... Oczywiście mi nie wyszło. Było takie gnieciuchowate... Koniec końców zjadłam mały kawałek. Później sprzątanie, kalafiorowa na obiad i pojechaliśmy do mojej siostry. Zaplanowałam sobie, że wracając do domu odwiedzimy China Box w ramach kolacji. Po drodze kolejna kłótnia z eMolem, bo on był najedzony i nie miał ochoty tam jechać (a ja to co?), mały nam usnął w samochodzie więc znowu nie po mojej myśli. Przyniosłam malucha do domu a eMol pojechał wstawić samochód do garażu. Miałam cichą nadzieję, że zrobi mi niespodziankę i pojedzie do tego chińczyka kupić żarcie na wynos ale oczywiście on się nie domyślił... rzadko, bardzo rzadko mnie czymś zaskakuje. Ostatnio 2 lata temu, kiedy po kłótni wyszedł z domu i przytargał w ramach przeprosin gerbera w doniczce... Skończyło sie na tym, że zjadłam pół awokado, bo na nic co było w lodówce nie miałam ochoty... Ciężkie są TE dni u nas kobiet... Cieszę się jednak, że mimo wszystko się nie rzuciłam na jedzenie, jak to zwykle bywało wcześniej, jeszcze całkiem niedawno...
eMol obiecał, że jutro w ramach kolacji pojedziemy do China box.
Wstawię wam jeszcze wczorajsze menu, bo dzisiejszemu nawet nie chciało mi się robić zdjęć.
Ś: 2 kromki chleba wieloziarnistego z Lidla posmarowane serkiem 0%, z szynką szwarcwaldzką, serkiem linessa i kiełkami rzodkiewki
II Ś: koktajl z maślanki, połówki banana z dodatkiem błonnika jabłkowego i serwatki w proszku
O: pstrąg pieczony w piekarniku, 100 g frytek z piekarnika
P: dietetyczne tiramisu z biszkoptów i serka 0%
K: serek wiejski i kromka wieloziarnistego
Mam nadzieję, że jutro będzie lepszy dzień.
Pozdrawiam sobotnio!
basterowa
24 lutego 2013, 20:47Kochana, to fix z knorra ;) Moje dziecko to uwielbia ;) Mięsko jest pieczone w woreczku, bez tłuszczu :) I smak pikantno słodki ;) Ale musze pokombinowac sama z przyprawami. Można zamiast żeberek schab, a nawet kuraka ;)
azoola
24 lutego 2013, 14:17Mam nadzieję,że już jest ten lepszy dzień ?
Chocolissima
24 lutego 2013, 11:04trzymaj sie dzielnie! moze to i lepiej,ze nie zjadłas wtedy nic na wynos? takie jedzenie nie jest wcale takie zdrowe ;)
marta80a
24 lutego 2013, 10:50Okres- i wszystko jasne ;) hehe. Pysznie jesz *.*
Nejtiri
24 lutego 2013, 08:57oj ciężke 'te' czasy.. trzymaj się! P.S. Ja też liczę zawsze, że 'mój się sam domyśli'... a on od 5,5 lat jak na złość - się nie domyśla. hehe.
PCOSka
24 lutego 2013, 08:33jeszcze tylko kilka dni i przejdzie :) a nawet waga ruszy :) uszy do góry!!
gosiaceg
24 lutego 2013, 06:44No niestety te nasze gorsze dni potrafia nam dac popalic. Bedzie dobrze!
basterowa
23 lutego 2013, 23:30głowa do góry kochana! Bedzie dobrze :*
therock
23 lutego 2013, 23:03jakie boooskie menu:D mnaim:D
nipepsi94
23 lutego 2013, 22:53pyszny jadłospis :D