Zaopatrzyłam się w nowy centymetr. Wykonałam pomiary.... i nie- wcale mi się nie wydawało:)straciłam kilka centymetrów:) (i schudłam 1 kg, ale nie chciałam wpisywać wagi bez pomiarów:) ) ależ byłam "napompowana" tym nie zdrowym żarciem:) Udało mi się wcisnąć w moje ukochane czarne jeansy!- od pewnego czasu leżały w szafie- pupa by weszła... ale łydki nie:( teraz to co innego:) jaka to ulga, że znów mogę chodzić w ulubionych ciuchach:) jeszcze trochę i będę mogła kupić coś w mniejszym rozmiarze, oj, jak się cieszę!
Rodzina powoli zmienia nastawienie co do mojej diety. Już nie słyszę "umyj podłogi, to będziesz mieć trochę ruchu"... wczoraj podcięłam włosy, dziś je zafarbuję, ponadto mój brzuch już się tak "nie wylewa" spod t-shirta, ponieważ zaczęłam się w końcu ruszać i usłyszałam, że w końcu wyglądam jak człowiek, bo wcześniej wyglądałam "jakbym potrzebowała pomocy" (????) albo jak w ciąży (to fakt, muszę przyznać i było mi wstyd za ten mój wielki brzuch, który nosiłam prawie całe życie) teraz i fizycznie i psychicznie czuję się lepiej- to tylko 4 dni ćwiczeń, 3 dni na diecie (no i tydzień przygotowania przed dietą) a przestałam odczuwać notoryczne zmęczenie i brak chęci do życia.
(oczywiście brzuch się nadal "wylewa" i jeszcze długo będzie, ale zmieniła się jego "twardość" i kształt, a to już wiele (przynajmniej dla mnie)
Mam wrażenie, jakbym "uratowała się przed strasznym losem"- ponieważ wiem, co powiedział mi lekarz, czyli jaka byłaby jakość mojego życia, jeśli w nie wprowadziłabym w nim zmian. Tak więc, życzę Wam wszystkim, byście poczuły (poczuli) się tak samo świetnie i optymistycznie, jak ja w tej chwili. A jeśli ktoś z Was zwątpił- nie poddawajcie się. Każdy może się potknąć, ale grunt to podnieść się i powoli dążyć u zamierzonym celom. Każdy z Nas może je osiągnąć!!!!! Do boju:)