Wczoraj wyszłam ze szpitala. Dopadł mnie znów gruczoł Bertoliego (czy jakoś tak) miałam w czwartek zabieg, ale trzymali mnie tyle, bo mam bardzo niskie ciśnienie (90na60), bardzo krwawiłam i bardzo mnie bolało- po 2 kroplówkach przeciwbólowych, które nie pomogly nic dali mi morfinę. Kiedy się obudziłam czułam się lepiej. Od dłuższego czasu czuję, że zaczynam nie dawać rady...życiu. I fizycznie i psychicznie... Kiepsko z kasą, kiepsko ze zdrowiem, kłócenie się z rodzicami, że moja połówka mieszka z nami a nie ma pracy, mimo, że szuka...upominanie, żeby coś zrobił, wyprowadził psa, albo się wykąpał... sprzedaż ziemi... wszystko jest na mojej głowie... a jak rodzice mają jakieś zastrzeżenia do nas- znów wszystkie "achy i echy" muszę wysłuchiwać ja.... mam tego serdecznie dość...
Więc tak wygląda ostateczność w wydaniu mojego organizmu: albo się poddam i załamię... albo zacznę walczyć i zmienię w życiu wszystko, co tylko można. Dopiero co leżałam na ginekologii a teraz mam pójść do innego szpitala i lażeć tam 3 czy 4 dni, żeby porobili mi badania diagnostyczne czy nie mam astmy... do tego moje wiecznie bolące biodra... niemoc zrobienia czegokolwiek.... Fakt- wyjazd do poznania postawił mnie na nogi, dał mojemu życiu powiew świeżości i normalności... ale to za mało. Nie ćwiczyłam, nie miałam diety... nie zrobiłam nic, żeby się odchudzić podczas wyjazdu... zmarnowałam kolejny miesiac...
Jedynym pocieszeniem jest to, że mam tytuł grafika komputerowego:) i mogę pracować w tym zawodzie, bo mam zaświadczenie na druku MEN. (no i zainteresował mnie flash)
Jak to wzystko pogodzić? Grafikę, prace domowe, bo wciąż ja gotuję i sprzątam, jak nauczyć się flasha,ćwiczyć trekking (bo chcialabym zacząć) i do tego wytrwać w nauce starogreckiego? Wszystko mi mowi, że powinnam rzucić grecję... wszystko i wszyscy tak mowią... bo to jest "niepotrzebne do nieczego"... ale czy wszystko musi być potrzebne? Czy nie mozemy uczyć się czegoś dla samej przyjemności uczenia się? dla satysfakcji, że dokonaliśmy czegoś, na co nie każdy może się porwać? Dołuje mnie brak wsparcia... i to, że według moich bliskich powinniśmy się zajmować tylko tym co jest potrzebne... ALE JA MAM TO W DUPSKU!! tak!! w dupsku mam to, że greka jest nie potrzebna... ale uczę się jej bo chcę! wiecie co jest niesprawiedliwe? całe życie wszyscy mi smęcili, że się nie uczę, że mam same dostateczne, że nieczym się nieinteresuję prócz muzyki, że tylko jem chipsy, oglądam filmy i tyję, że się nie ruszam... Ale jak już teraz po latach, probuję coś robić, czegoś się uczyć co im akurat nie pasuje to nagle jest "a po co ci to", "a po co ty to robisz"... no kuźwa po co???? co za kretyńskie pytanie!! chyba nie z nudów, albo po to żeby się pytali... robię to bo lubię... LUBIĘ!! bo się tym interesuję!!
tak... ciekawe, że ktoś taki jak ja może się czymś interesować... albo tak też jest z odchudzaniem. Kiedy mialam 16 lat mowili: zrób coś ze sobą, jesteś gruba.... kiedy schudlam mówili "ale jesteś chudziutka, choc zjedz coś"... a teraz jak doprowadzili mnie znów do stanu z przed lat znowu jest "zrób coś ze sobą bo jesteś gruba"... Przecież takie postępowanie jest chore!! Najszczęśliwszym okresem w moim życiu był czas kiedy byłam szczupła... a schudlam tylko dlatego, że dużo pracowałam i nie miałam czasu jeść. Po prostu o tym nie myślałam. Codziennie stosowalam też kremy na poprawę jakości skóry i raz na tydzień bralam tabletkę LINEA. I co? schudlam 10kg...
Ok.. kończę, bo podglądają co piszę..... musiałam się wyżalić, bo okropnie się czuję..te wszystjie przemyślenia błąkają się po mojej glowie i nie dają spokoju.
Jeśli chociaż jedna osoba to wszystko przeczytala to respect:)
dietownik
3 kwietnia 2011, 11:58nie poddawaj się, wiem że łatwo powiedzieć, ale po każdej burzy wychodzi słońce i dla Ciebie to słoneczko też wyjdzie : ) Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki :)