Witam Was znowu ;) Jeżeli właśnie macie nieodpartą pokusę na moment przerwać dietę, zjeść czekoladę, kebaba, pizze, ciastka, obeżreć się bez pamięci - przeczytajcie mój post, myślę że moja urzekająca historia może być przykładem totalnej tępoty i przestrogą, żeby nie rujnować już osiągniętych sukcesów. Chyba że Wy możecie powstrzymać się na jednym kawałku pizzy, jednym batonie, jednym dniu bez liczenia kalorii...Ja niestety nie potrafiłam, ten dzień stawał się tygodniem, miesiącem, rokiem....
Marna moja wola i krucha...zaprowadziła mnie znów w ten sam beznadziejny punkt w moim życiu. Znowu czuję się beznadziejnie i słabo. Przed rokiem nie mogłam uwierzyć w to, że rok wcześniej schudłam 10 kg, a po świętach Bożonarodzeniowych nie potrafiłam przestać jeść aż do ujrzenia magicznej ósemki na wadze... Niestety z dedukcją chyba u mnie słabo, bo znowu popełniłam ten sam beznadziejny błąd...znowu schudłam 10 kg by potem je nadrobić... wczoraj stanęłam na wadze i zamarłam. Chyba nigdy jeszcze tyle nie ważyłam ;( W ostatnim czasie, kiedy zszedł ze mnie ślubny stres i ta presja, że trzeba chudnąć, chudną, chudnąć....puściły chyba wszelkie hamulce. Jedzenie stało się moim sposobem na super wieczór, wracałam z pracy, włączała ulubiony serial i wsuwałam różne śmietnikowe żarcie prawie bez opamiętania. Po prostu sprawia mi to cholerną przyjemność. Opamiętanie przyszło wczoraj, kiedy stanęłam na wadze. To było rano przed wyjściem do pracy. A potem było już tylko gorzej. Kiedy okazało się że temperatura na zewnatrz jest poniżej zera postanowiłam odkopać swój płaszczyk z szafy. Ubieram go i...ogarną mnie śmiech bo przez chwile bałam się że się nie dopnę. Wprawdzie zapięłam zamek ale płaszcz jest za ciasny, ciśnie mnie w rękawach, na brzuchu...To był już totalny kop w tyłek.
Lecz jak to ze mną bywa, mobilizacja nie trwała długo, dzisiaj dokładnie pół godziny temu zrodziła się pierwsza pokusa. Nawet nie byłam głodna. Stanęłam w kuchni przymierzając się do zrobienia kolacji, gdy naglę pomyślałam:co ty cholero robisz? Całe życie będziesz nosiła te 25 kg na sobie? Zawsze chcesz być taka? Stałam tam dobrych kilka minut autentycznie zastanawiając się i wahając. Pewnie z boku może to wyglądać śmiesznie i chociaż nigdy palaczem nie byłam to na co dzień czuję się, jakbym dopiero co rzuciła palenie i strasznie potrzebowała dymka. Myślę że to podobne uczucie. Ale wiecie co - WYGRAŁAM !!!!!! Zmusiłam się, żeby odejść do pokoju i zwalczyć to.
Może to mój pierwszy krok w dobrym kierunku?
studentka_UM_Lublin
29 października 2014, 16:16kochana, najważniejsze, że masz nauczkę, wyciągasz z niej dobre wnioski... trzymam kciuki, że będziesz dzielna i nie dasz się więcej podpuścić słodkościom. powodzenia, kochana! :) ps. mam prośbę. jeśli będziesz miała chwilkę i będziesz mogła wypełnić prowadzoną przeze mnie ankietę na temat nawyków żywieniowych to będę wdzięczna. dzięki z góry. tutaj masz link: https://docs.google.com/forms/d/1R8tyVMBmJwI7uaHp3uh9kjP158DKPLkHUg6rM076gdI/viewform
endorfinkaa
28 października 2014, 22:02właśnie wiele grzechów powoduje utratę celu z oczu niestety
jamay
28 października 2014, 20:34Cóż..ja nadrobilam 25kg więc wiem jak to jest :/ A mój kop w tylek był ciekawy..przyśniło mi się, że zobaczyłam 80kg na wadze..i strasznie mnie to przeraziło..80kg przy 160cm wzrostu? Tak źle jeszcze nie było. Rano wstaję na wage, a tam 79,7kg .. połączenie mojego mózgu i ciała jest całkiem niezłe..trzeba przyznać. A skoro mi podświadomość mówi, że to przegięcie to znaczy że to przegięcie..Bierzemy się!