Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
zas poniedzialek
24 kwietnia 2006
wczesnie wstalam bo wczoraj tez wieczrkiem wczesnie padlam jak kawka.zle zaplanowalam posilki wczoraj i zaplacilam za to obrzarstwem wieczorem.sniadanie kromka chleba z zoltym seram.2 jablko.obiad salatka z tunczykiem ,mala porcja 4 jablko i w miedzy czasie 1litr kawy i 1,5 l wody.zapomnialam ze pracuje i obiad byl za maly czego domagal sie moj zoladek przy kolacji zjadlam talez rosolu i kielbaske z rozna 150 gr a do tgo 150 gr ciasteczek.teraz juz wiem ze ten obiadek byl za maly i nastepnym razem zrobie to inaczej .a dzis ide na silownie i zakoncze to sauna.
Irenar
25 kwietnia 2006, 19:00nie jest źle tyle samo przed Tobą, co za Tobą. Uporasz się z tym bez problemu. A reszta to czysta przygoda. Pozdrawiam Irena
Krstyna
25 kwietnia 2006, 15:32to zycie jest czasami takie, ze nic nie tworzy sie jako sensowna calosc...Zmierzam sie z tymi problemami co dzien, jak kazda z nas!A, co do dietki, to tez mialam juz pare wpadek z nocna zarlocznoscia, a glownie z tego powody, ze zbyt wczesnie, i z byt malo zjadlam na kolacje, no i organizm upominal sie o swoje! czyli, juz wiemy, o tym , i co z tym uczynic...Nie przeginajmy! Pozdrawiam!
anakow
25 kwietnia 2006, 10:51moja mama przez nascie lat od moje urodzenia miała mnie dla siebie skutecznie trzymając ojca na odległość...kiedyś nawet by ły przypuszczenia, ze nie jestem jego..co jest w mi na tym etapie komletnie bez róznicy..ale mj ojciec nigdy nie wykonał testów.nie wiem czy z obawy, ze nie jego jestem czy wiedział,z e jego ...nie wiem..i juz mnie to nie obchodzi...nie brał udziału w moim wychwaniu..w zasadzie to wogóle nie był obecny w moim zyciu..pomijam inne sytaucje jak np bicie matki na moich oczach..itd...jako małego dziecka. A matkę akceptowałąm..kochałam bo przecież to była mja matka...potem gdy zaczęłam dorastać zaczynałam dostrzegac wiele jej wad..moja matka wyjechala gdy miałam lat 19ście i nagla podniosła klosz...b o tej pory nie wiele mogłam....więc rozwinełam skrzydla...sikorko..jak moja mama wyjeżdżała to nie potrafiłam załaczyc pralki...czyli praktycznie od 19stego roku życia wypracowałam sobie swoje zdanie..i to zdaje sie nie podoba sie mojej mamie..że nie jestem jej slepo posłuszna..nie wiem..moze zatrzymała się w latach i nadal uwaza mnie za "niedorozwinięte"dziecko, którym trzeba kierowac..nie wiem sikorko..ja mam w kazdym bądx razie dośc drygentury
Jolkapl
25 kwietnia 2006, 09:22raczej w tym wzglecie nie ucze sie tak szybko i nie wyciagam wnioskow ,bo jak juz przejdzie,to czemu mam sie nie bawic z powrotem ..Widze ze sie starasz tak trzymaj sie pa!!1
anezob
24 kwietnia 2006, 13:38właśnie najważniejszy jest dobry plan...mi ciągle cosik z dietka nie wychodziło. Teraz mam zamiar sie poprawić. Pozdrówka
pysiaczek0001
24 kwietnia 2006, 10:20uczymy sie na wlasnych bledach, wiec sie nie przejmuj za duzo bo jak mowisz raz nie zawsze :) pozdrawiam cie cieplutko i milego dnia ci zycze