No i po weekendzie. Było super - sobota była pod znakiem Babiej Góry. Pogoda była piękna a towarzystwo wyśmienite. Udało mi się zebrać na tą wyprawę ponad 40 osób. Głównie moich uczniów z rodzinami. Jak zwykle były dwie trasy: jedna dłuższa, druga krótsza. Każdy szedł jak się czuł. Słonko świeciło dość mocno, mimo to były fragmenty gdzie musieliśmy iść po śniegu czasami zapadając się po kolana w śniegu. Pod samym szczytem była już tylko kosodrzewina i gołe skały. Na szczycie zaś wspaniałe widoki :) Posiedziałem sobie, podelektowałem się widokami i towarzystwem. Kolejne osoby przychodziły na szczyt aż w końcu nadszedł czas powrotu. Oj nie chciało się schodzić. Inna sprawa, że schodzenie szczególnie po łachach śniegu było zabawne. Większość dzieci i część dorosłych te fragmenty pokonywała zjeżdżając stylem dowolnym: na butach, na tyłkach, na kurtkach itp. Inwencja była spora :) Koło 18 dotarliśmy do autobusu zmęczeni, opaleni i bardzo zadowoleni.
Niedziela była spokojniejsza. Wprawdzie dłuższy spacer się nie udał bo mieliśmy gości ale wcześniej pospacerowałem sobie z psem i popodziwiałem wiśnie japońskie które pięknie kwitną a których sprawcą zasadzenia jestem ja. Siedziałem w parku i się zastanawiałem jak z tego parku zrobić ogród japoński. Muszę się podszkolić z kompozycji ogrodów japońskich. W tym czasie moja "bestia" szalała po trawie, tarzając się i gryząc patyki.
Aziya
23 kwietnia 2018, 16:11Och musiało być super! Tęsknie za górami, ale na razie dzieciaki są za małe :) Jeszcze chwilę poczekam, posiedzę i popatrzę na to co robią inni!
Sheng2
24 kwietnia 2018, 09:31myślę że nad jakimiś krótkimi trasami już możesz pomyśleć gdzieś tu w beskidzie śląskim
fitball
23 kwietnia 2018, 14:19woooow, fajnie ;) nasz weekend rodzinno pomocowy, ale też się coś działo. najbardziej nie lubię siedzieć w domu i nie mieć planu.