Najpierw miała to być działalność gospodarcza, szybko jednak, pod wpływem rodziców moich uczniów, nastąpiła zmiana koncepcji. Postanowiliśmy wspólnie założyć Uczniowski Klub Sportowy. Zaginąłem w procedurach i ustawach. W końcu, kiedy już się dowiedziałem co i jak przygotowałem papiery i zwołałem zebranie założycielskie. Poszło szybko i sprawnie. Potem wycieczka do Urzędu Miasta i teraz czekam na wpis. Potem jeszcze księgowy, Urząd Skarbowy itp. sprawy i myślę, że będzie już prościej.
Trochę mi dziwnie, że nagle tworzę klub, który siłą rzeczy stanie się konkurencją dla klubu z którym jestem związany od kilkunastu lat. Nie rozumie i nie znam powodów dla których tak się stało. Wprawdzie Sensei mówi, że nie będziemy dla siebie konkurencją, ale myli się. To, że nie będziemy się ze sobą kłócić i być może ze sobą współpracować nie znaczy, że nie będziemy konkurencją. Będziemy działać na jednym terenie, na którym jest ograniczona liczba dzieci i każdy z nas będzie chciał mieć te dzieci u siebie. Bądźmy szczerzy dla przeciętnego rodzica nie ma różnicy między Karate a Ju Jitsu.
Najśmieszniejsze jest to, że jesienią byłem na rozmowach związanych z uzyskaniem dotacji unijnej na uruchomienie firmy, która miała się zajmować trenowaniem dzieci. Podczas rozmowy, wśród wielu pytań padły też pytania o konkurencję i rywalizację. Oczywiście powiedziałem, że na obszarze mojego działania istnieje klub Czarni (wtedy plan był taki żeby dostać kasę, założyć firmę, kupić sprzęt treningowy i oddać go klubowi do użytkowania) od razu nastąpiło pytanie o ewentualną rywalizację. Powiedziałem wtedy, że dobrze ze sobą współpracujemy i to chcemy utrzymać. Na bezpośrednie pytanie o rywalizacji i szansach jej wygrania odpowiedziałem, że nie chcę tej rywalizacji i z racji renomy, stażu i możliwości Czarnych nie jestem w stanie z nimi wygrać. Teraz patrzę na to zupełnie inaczej. Życie zmusiło mnie by walczyć o przetrwanie i nie poddam się. Myślę, że będzie to rywalizacja po japońsku. Będziemy się uśmiechać i współpracować, ale z drugiej strony ostro ze sobą rywalizować, ale w pewnych granicach.
Zachciało mi się prezesowania. Teraz zaczynają się schody. Zapaśnicy, którzy też działali w szkole padli i się wycofali z tej dzielnicy. Wycofując się zabrali swoje materace i teraz nie mam na czym trenować. Pierwszy ważny problem to zorganizowanie materacy odpowiednich do rzutów.
A propos rzutów – jako ambitna melepeta wczoraj zorganizowałem trening. Były straszne tłumy – mój Piotrek i trzech chłopaków. Materacy starczyło, chłopcy byli z tych bardziej kumatych, więc zaszalałem – wprowadziłem im pierwszy rzut: O Soto Gari (duże podcięcie zewnętrzne). Piotrek ze swoim partnerem szybko załapali zasadę techniki i młócili po macie sobą aż miło. Drugiej parze szło troszkę gorzej, ale też były tam mniejsze dzieci. Pod koniec treningu i oni z grubsza załapali o co chodzi. Byłem z nich dumny i tym bardziej muszę szukać materacy lub funduszy na nie.
W galerii jest pare fotek z ostatnich warsztatów Kobudo. Zabawa była przednia. Całe warsztaty zajmowaliśmy się Sai. Moje nowe Sai przeszły chrzest bojowy, a ja mocno podciągnąłem się z technik tą bronią – teraz trzeba tylko te techniki dopracować i utrwalić i będzie dobrze. Coraz bardziej mi się podoba to Kobudo, choć z każdą kolejną bronią jest coraz więcej pracy, bo poza nauką nowej broni trzeba jeszcze utrwalać i poprawiać techniki już poznaną bronią. To jednak jest w tym najfajniejsze: ciągłe uczenie się i doskonalenie.
Poza sztukami walki oczywiście nie zapominam o bieganiu. Szczególnie, że mam garminka. Biegam raz w tygodniu. Garminek pokazuje jakieś szalone tempo w którym biegam, ale uznaję, że mierzy jednak dobrze i podnosi mnie to mocno na duchu, bo okazuje się, że jednak potrafię biegać w miarę szybko. Już niedługo Bieg Sylwestrowy – nie wiem czy go traktować jako ostatni bieg starego sezonu czy pierwszy nowego – w każdym razie liczę na miłe bieganie.
Ale się dziś rozpisałem.
Kończę już, bo przed świętami to raczej nikt nie ma chyba czasu, siły i ochoty czytać takich długich wynurzeń ;)
Życzę Wam wszystkim dużo zdrowia i wszelkiej pomyślności spełnienia marzeń oraz radości z rzeczy małych każdego dnia, a Nowonarodzony niech Wam towarzyszy każdego dnia i błogosławi wszystko co robicie.
Azis.80
23 grudnia 2010, 09:22Dziękuję za życzenia. Dla Ciebie i Twojej rodziny również radości, zdrowia, realizacji zamierzonych, celów życzliwości ludzi napotkanych na swojej drodze i jak najwięcej chwil wartych zapamiętania Jeśli chodzi o wpis to będę Ci kibicowała! Wierzę że się uda pełna mobilizacja i trzeźwy umysł i udźwigniesz ten ciężar.P.S. Nowo-moda dociera do PL i święta (wigilia) się zaczyna spędzać w restauracjach, ale to chyba dla wygodnych albo samotnych! Pozdrawiam