Na wczoraj umówiłem się z moimi Sensei na egzamin Ju Jitsu. Czułem, że nie jestem przygotowany. Wprawdzie trenowałem z Olą (obijając jej dość mocno nogi), ale z racji tego, że nie znała padów i nie mam w domu maty, nie mogłem nią rzucać. Potrenowałem wejścia do rzutów, ale bez samego rzutu i potem wykończenia. Potrenowałem również sekwencje technik do Nage no Kata, ale również bez rzutu. Ogólnie czułem się słabo z Ju Jitsu. Pomijam tu już kwestię tego, że nie miałem pojęcia w jaki sposób egzamin będzie przeprowadzony, oraz że trzy dni wcześniej pokonałem Maraton we Wrocławiu. Napięcie rosło.
W końcu wczoraj nadszedł ten dzień. Zrobiłem całkiem udany trening dla dzieci, których mi z każdym treningiem przybywa. Przyszedłem do domu, przepakowałem się i ruszyłem do Oświęcimia. Byłem wcześniej – miałem więc okazję popatrzyć jak Sensei prowadzi zajęcia. Zawsze dobrze popodpatrywać lepszych. W końcu dotarł też mój Sensei Krzysiek, który na ten dzień stał się moim Uke – czyli partnerem do ćwiczeń. Zjawiła się też Sensei Patrycja, którą poznałem na kursie instruktorskim. Chwila pogawędki i żartów przebieranie się i do dzieła. W międzyczasie Krzysiek przekazał mi kilka informacji na co Sensei Przemek, który pełnił rolę egzaminatora, zwraca uwagę podczas egzaminu. Mówił, żeby poza samymi technikami zwrócić uwagę na odpowiednią etykietę i ceremoniał, no i żeby się nie przejmować ;). Egzamin miał być w trakcie zwykłego treningu, na którym miałem się wykazać, a trening miał obejmować techniki wymagane na mój stopień.
Rozpoczął się trening. Ceremonia rozpoczęcia, rozgrzewka i do dzieła. Poza pamiętaniem o poszczególnych technikach i ich wykonaniu trzeba pamiętać o tym, że atakuje ten co stoi dalej od Kamiza (symbolu szkoły, głównej ściany dojo), ukłony, przejścia, wzrokowa kontrola pokonanego przeciwnika itp. Cała wspaniała otoczka sztuk walki która w sytuacji egzaminu stresuje, ale też daje czas na uspokojenie się i złapanie oddechu. Z każdą techniką i każdym rzutem czuję się pewniej. Okazało się, że trenowanie wejść pomogło. Techniki mimo że musiałem je wykonywać w innej sytuacji walki niż trenowałem w domu to wychodzą całkiem nieźle. Od czasu do czasu Sensei Przemek dawał jakieś wskazówki, odniesienia do karate (jako bliższej mi sztuki walki) oraz uwagi na temat tego jak poszczególne techniki i kombinacje wprowadzać w moją praktykę instruktorską.
Wreszcie koniec treningu – Ceremonia, poinformowanie o wyniku egzaminu i brawa dla mnie – bardzo sympatyczna chwila. W szatni jeszcze rozmowy z moimi dwoma Sensei na temat prowadzenia zajęć dla dzieci, uwagi, spostrzeżenia i sugestie. Wiele nowej ważnej wiedzy wyniosłem z tego egzaminu.
W końcu się nagadaliśmy i każdy poszedł w swoją stronę. Zerknąłem na telefon była godzina 22 i dwa smsy mocno chwiejące moim światem :( ale to już inna historia…
Teraz kolejny etap ciężka praca nad doszlifowaniem technik i poznaniem nowych do kolejnego egzaminu. Mnóstwo wiedzy do opanowania i mocno ograniczone możliwości praktycznego jej wypróbowania i nauczenia się na macie. :(
Azis.80
23 września 2010, 14:55Zapomniałam Ci pogratulować! Nie pytam co zachwiało całym Twoim światem ale mam nadzieję że nie to co podejrzewam :))))) Buźka!
Azis.80
17 września 2010, 18:52Byłam tu ;-) tylko jakoś weny mi ostatnio brak..... ale pozbieram się to stworzę jakieś konstruktywne wnioski! Pozdrawiam Cię
calatona
16 września 2010, 08:47ja sie dopiero ucze na technika asazyste=D brawo!!!:-)