Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tannenberg 2010


Zostaliśmy pokonani.

Wprawdzie nie jestem Ślązakiem tylko Medolikorzem (gość spod Częstochowy), a moja rodzina wywodzi się z Wielkopolski, ale czuję się Ślązakiem. 600 lat temu w bitwie pod Tannenbergiem oddziały śląskie wspierały Zakon Najświętszej Marii Panny i przegrały. W sześćsetną rocznicę pojechałem tam z nadzieją, że może tym razem uda się wygrać :) – Nie udało się – ponoć.

Dlaczego ponoć? Otóż jadąc pod Grunwald ponieśliśmy sromotną klęskę. Krążyliśmy wokół Grunwaldu przez SZEŚĆ GODZIN i nie dotarliśmy. Pragnę nadmienić że nasza baza wypadowa znajduje się o niecałe 40 km od Grunwaldu. Krążyliśmy po całej okolicy, żeby jakimś sposobem dostać się na miejsce bitwy. Wszędzie były olbrzymie korki. Po prostu nie dało się dojechać. Kiedy nasz Wielki Mistrz konał przebijany ostrzami polskiego wojska, my nadal byliśmy 10 km od miejsca gdzie się to działo. Kiedy wszyscy widzowie zaczynali opuszczać pole bitwy tworząc korki w drugą stronę, my właśnie dojechaliśmy do parkingu przy polu bitwy. Wpakowaliśmy się w następny korek – w drugą stronę. Tym razem udało nam się znaleźć tajną drogę, dzięki czemu uniknęliśmy większości korków. Nie zmienia to jednak faktu, że na bitwę nie dotarliśmy. To była porażka – szczególnie, że czas i miejsce urlopu zostały specjalnie wybrane tak by właśnie zobaczyć tą bitwę.

Nie ma tak źle – dzień wcześniej wybraliśmy się na rekonesans, a więc mieliśmy okazję zobaczyć wspaniałe obozy rycerskie, jakby żywcem przeniesione ze średniowiecza. W okolicznych sklepach np. w Olsztynku też można było poczuć, że średniowiecze jest tuż tuż. Wśród zwykłych kupujących i turystów chodzili ludzie ubrani w średniowieczne stroje.

Wracając do obozu pod Grunwaldem to była to wspaniała lekcja historii. Można było zobaczyć jak wyglądało średniowiecze i przekonać się że nie było takie ciemne i bezbarwne jak to się funkcjonuje w ogólnej świadomości. Stroje choć nie były strojami dworskimi były kolorowe z wieloma oryginalnymi ozdobami. Było wiele różnych strojów – prawdziwa rewia mody mimo, że jak wspomniałem wcześniej były to stroje codzienne, a nie dworskie. Oczywiście główny punkt programu to uzbrojenie średniowieczne i tu też się okazało, że nie jest to tylko zbroja płytowa, miecz, tarcza i kopia. Wielość broni i zbroi była olbrzymia – różne wzory mieczy, toporów i broni drzewcowej. Różne wzory i kombinacje sprzętu ochronnego. Wspaniałe przeżycie nawet jeśli nie widzieliśmy samej bitwy.

Jest jednak rozwiązanie jak w przyszłym roku na pewno dotrzeć na Grunwald i przeżyć atmosferę tego rycerskiego święta – trzeba zostać jednym z nich. Rycerze mieli parking przy samym polu bitwy, tuż obok pole namiotowe i żyli średniowieczem przez 24 godziny na dobę. W związku z powyższym chyba zapiszę się do jakiegoś bractwa rycerskiego, skompletuję sobie i Piotrkowi średniowieczny strój codzienny i pojedziemy na bitwę za rok. Na broń i zbroję pewnie mnie nie będzie stać więc pewnie w bitwie nie będę uczestniczył, ale przynajmniej pooglądam sobie wszystko z bliska. Może uda mi się też namówić Olę i Julię do zabawy – wtedy zrobimy rodzinny wypad :). Grunwald przeszedł do historii – znów wygrały połączone siły polsko-litewskie.

Treningowy ten dzień był bardzo dobry: pół godziny biegu z Olą, godzina Kobudo i wieczorem godzina tenisa.
  • wesolymis

    wesolymis

    26 lipca 2010, 10:56

    Po urlopie :) Jak było ?

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.