Ile razy się z czegoś zaśmieję albo nawet w głowie skrytykuję, od razu mam to samo. Pamiętam jak się kiedyś pośmiałam z opowieści o gościu co się wypieprzył na prostej drodze i parę godzin później sama mało się nie zabiłam o własny obcas na torowisku.
Wczoraj czytałam pamiętniki i skrytykowałam jedną dziewczynę za ciągłe powroty na dietę i wracanie z coraz większym jojo bo tu imieninki, tam serniczek, tu jedna czekoladka i ładowanie pizzy, czekolady i maca do limitu 1000 kalorii. Oczywiście jest to prosta autostrada do zarżnięcia się i wspominam ku przestrodze wszystkich. Jednocześnie podsumowywałam sobie w głowie blisko miesiąc odchudzania że w sumie prawie bez kompulsów (to zresztą nigdy nie było dla mnie jakimś wielkim problemem) a ostatni 9 dni wcześniej (zjadłam pół pizzy i wypiłam 2 drinki), bez różnych dziwnych słodyczy, większość to rzeczy domowe (a nienawidzę ani gotować ani nawet robić kanapek czy sałatek, nie cierpię się z tym pieprzyć), nie opuściłam żadnego treningu w planie, że codziennie spacer minimum 30 minut...
No i po 9 czystych dniach, dzisiaj popłynęłam :D Po konkretnym śniadaniu i drugim śniadaniu, mąż zamawiał burgera i potrzebował dwóch żeby przywieźli mu zamówienie, więc się zgodziłam na jakiegoś wege z serem halloumi (oba zresztą były bardzo słabe, a restauracja ponoć 5 gwiazdek na pyszne.pl). Wcześniej wypiłam yerba mate z butelki (w sumie skład nie jest taki zły, ale to gazowany napój kofeinowy bądź co bądź). I dalej jestem głodna. Nawet nie wiem, co jeszcze mogę zjeść w takiej sytuacji. Wrrr...
edit - o, zjadłam jeszcze 2 plasterki szynki, wypiłam 1-dniowy sok jabłkowy i zjadłam loda z Milki omgg... (chociaż szczerze to nie jadłam żadnego loda od prawie 2 miesięcy a w sumie jest lato...). I dopiero teraz czuję się dobrze. OK to walczymy dalej
No to wklejam co zjadłam wczoraj.
MalaKicia
1 sierpnia 2017, 13:21Aj każdy ma słabszy dzień. A tak szczerze to uważam, że dietę trzeba prowadzić tak, żeby później nie rzucić się na jedzenie jak dzik. Wszystko powolutku i dzięki temu bez jojo:)
Shahrazad
3 sierpnia 2017, 20:03Postanowiłam zamknąć pierwszy etap po pierwszym miesiącu z ustabilizowaną wagą 64,6 (nie skacze już wyżej) i z czystą głową rozpocząć nowy miesiąc!