Mam obawy, że z jutrzejszego treningu nici, rowerek także na razie omijam z daleka.. nie daję rady.
Ból jest wtedy nie do zniesienia.
Dietkę trzymam dzielnie, dzisiaj w pracy też wykazałam się bohaterstwem, podziękowałam za kuszące ciasteczko, taka ze mnie zacięta babeczka, a co..
Na obiad zrobiłam sobie pyszne indycze mięsko z groszkiem w sosie musztardowym, pychota po prostu. Nawet moja druga połowa spróbowała i.. smakowało mu.
Ważenie dopiero w sobotę, zobaczymy..
Gdyby nie ten ból w łydkach, wszystko byłoby ok, bo uważam, że naprawdę idzie mi całkiem nieźle.
Jutro zamiast pracy szkolenie na mieście, jakoś muszę sobie poradzić z jadłospisem, dam radę..
Dzięki Wam za wsparcie i dobre rady, to naprawdę jest dla mnie ważne, że tu zaglądacie i wspieracie mnie w tej nierównej walce..
otoja1981
21 lutego 2014, 00:28Oj ciasteczk ciezko mi sie oprzec, takze wielkie gratulacje za wytrwalosc, a co do wazenia to zaczynam go wyczekiwac nie mniej niz Ty :) bedzie dobrze, wierze!
dede65
20 lutego 2014, 22:39ten 1 kg mniej w sobotę masz jak w banku!!!! Na początku zawsze jest najłatwiej zgubić wagę, sama się przekonasz ;)))) A na zakwasy polecam ciepłą kąpiel i daj nogom odpocząć od ćwiczeń, może porozciągaj się trochę, zresztą na koniec każdych ćwiczeń polecane rozciąganie właśnie po to aby nie było zakwasów, pozdrawiam serdecznie ;))))
GettingStronger
20 lutego 2014, 22:30Silna wola! To najwazniejsze :) Trzymaj się i nie poddawaj :*