To wszystko trochę mnie frustruje. Niby jest ze mna lepiej, nie siedzę z dupskiem bezczynnie. Ale nadal mam wrażenie, ze nie robie wielu żeczy, które powinnam robić. Dopada mnie frustracja i złość na siebię. Znowu robię jakieś 50% i uważam ,że to i tak dużo, lepiej niż wczesniej itp. Mam dosyć wmawiania sobie takich głupot, po prostu nie daję z siebie 100%, a to oznacza chyba,że mi nie zależy. Taka jest prawda i muszę być ze sobą szczera. Kiedy w końcu bedzie lepiej? Znowu 62 na wadze!Jak tak dalej pujdzie to nie pozbędę się tej brzuchowej opony do wakacji a co dopiero do czerwca. Zaczęło mnie męczyć to ciągłe liczenie kalorii, jak na prawdę się do tego przykładałam przez pare dni to czułam jak to przejmuje władzę nade mną. Jakby to było nijważniejsze! Nie chcę liczyć ,ale wiem ,ze jak tego nie robię to zawsze wychodzi za dużo lub przerażająco mało.Co do ćwiczeń to jakaś porażka. A jak mam iść w końcu na tą siłownię czy fitness to muszę jesć inaczej i nadal liczyć kalorię. Masakra
Kalorie - 1450 Słodycze - 0
Ćwiczenia - brzuszki 700, przysiady 400 ale to przez 2 dni. Inspiracje*
NO ZASTANÓW SIĘ !?!?!?!?